AutorBartek Stańczyk

Błazenki- pokrewieństwo w stadzie

 

Błazenki- pokrewieństwo w stadzie

[fb_button]

Czy zdajecie sobie sprawę, że Błazenki Okoniowe (Amphiprion percula) żyjące w jednej grupie nie są ze sobą spokrewnione? Początkowo naukowcy uważali, iż ryby z jednej grupy są spokrewnione, co miało by pomóc rodzinie rozprzestrzeniać swoje geny. Ostatnie odkrycia wydają się jednak temu przeczyć.

Naukowcy przeprowadzili badanie na Błazenkach Okoniowych żyjących na lagunie Madang, u północno-wschodnich wybrzeży Papui-Nowej Gwinei. Przeprowadzono obserwację na 79 ukwiałach z gatunku Heteractics magnifica oraz na symbiotycznych z nimi rybami. Grupy błazenków składają się zazwyczaj z pary rozrodczej się oraz 0-4 nie rozmnażających się ryb (ryby te mogą zastąpić osobnika z pary rozrodczej jeśli ten zdechnie lub zostanie zjedzony). W wyniku pracy w terenie, przebadano 32 osobniki z 9 grup.

blazenkiNaukowcy wyodrębnili DNA z tkanki ryby, po czym przeanalizowali wyniki w celu porównania ich pomiędzy poszczególnymi osobnikami. Dokonano tego na podstawie sekwencji mikrosatelitarnych., czyli sekwencji zawierających od 10 – 50 powtórzeń motywu o długości do 6 par zasad. Wyniki pokazały iż osobniki w tej samej grupie nie są ze sobą spokrewnione w większym stopniu niż osobniki z innych grup. Oznacza to, iż błazenki, a przynajmniej Amphiprion percula tworzą mieszane grupy, a nie, jak wcześniej sądzony, żyją w rodzinach.

Błazenki to interesujące ryby dla badaczy, jako są one doskonałymi kandydatami do tworzenia grup na podstawie stopnia pokrewieństwa w swoim środowisku. amphisŻyją w grupach składających się z pary rozrodczej oraz kilku osobników nie rozmnażających się, zupełnie jak niektóre ptaki czy ssaki. Odkrycie iż nie tworzą one jednak tychże grup jest bardzo ciekawą informacją. Naukowcy tłumaczą ten fakt tym, iż narybek zaraz po wykluciu rozprzestrzenia się po rafie, a młode rybki osiadają w pierwszym nadającym się dla siebie ukwiale, jeśli oczywiście grupa już zamieszkująca ten ukwiał je zaakceptuje. Niewątpliwym plusem przyjęcia do grupy „obcej” ryby zmniejsza ryzyko na wystąpienie chorób genetycznych, do jakich mogło by dojść w przypadku krzyżowania się osobników z tego samego miotu czy rodziny.

Oznacza to iż osobniki które w danej grupie należą do nie rozmnażających się korzystają na tym, ponieważ niejako dziedziczą one terytorium jeśli para rozrodcza zginie lub zostanie zjedzona. Należy w tym miejscu postawić pytanie, dlaczego para rozrodcza na to pozwala, dlaczego przyjmuje, zamiast przeganiać, obce ryby? Okazuje się że dodatkowe ryby w grupie pomagają utrzymać ukwiał w dobrej kondycji, a że błazenki, jak wszystkie zwierzęta, są terytorialne, to utrzymywanie swojego ukwiała w zdrowiu jest bardzo dobrym posunięciem. Średnio, para rozrodcza A. percula żyje 22 lata, są więc one w stanie przez ten długi okres korzystać z owoców kooperacji wewnątrz swojej grupy.

Być może następnym razem obserwując grupę błazenków, czy to w akwarium czy w środowisku naturalnym, popatrzycie na nie z troszkę innej perspektywy…

Autorem tekstu jest Tim Wijgerde – link do oryginału:  http://www.coralscience.org/main/articles/symbiosis-4/clownfish

Tłumaczył Marcin Maksylewicz

 

[fb_button]

Metoda Ballinga – suplementacja minerałów w akwarium morskim

Metoda Ballinga

Witam, Rosnąca popularność korali SPS wśród akwarystów morskich spowodowała zainteresowanie się różnymi metodami suplementacji mikro i makro elementów. Metoda Ballinga – metoda dozowania mikroelementów do akwarium morskiego. Mimo genialnej prostoty wciąż wzbudza kontrowersje i powoduje setki pytań mniej doświadczonych akwarystów.  Niniejszy artykuł jest przedrukiem i rewizją postu, który napisałem parę lat temu na forum akwarystycznym Nano-Reef.pl. Zdecydowałem się na ten ruch ze względu na to, że razem z Piotrem pracujemy nad tematem Syndromu Starego Akwarium (OTS), który będzie nawiązywał w dużym stopniu do suplementacji mikro i makro elementów w akwarium SPSowym.  Opisana poniżej metoda, jest wersją podstawową Metody Ballinga i na nasze potrzeby jest całkowicie wystarczająca. Skupimy się w niej na czterech głównych elementach suplementacji: KH, Ca, Mg i SBS. Mimo, że oryginalna, pełna metoda zawiera znacznie więcej składników podzielonych na kilka roztworów to rdzeniem tej metody jest suplementacja trzech: KH i Ca, – jako główne składniki procesu kalcyfikacji korali, oraz Sól bez Soli (SBS), jako elementu wyrównującego proporcje składników.

Metoda Ballinga

Metoda ta została opracowana w latach 90-tych przez Hansa Wernera Ballinga – niemieckiego pioniera akwarystyki rafowej. Pan Balling walcząc z ciągłymi wahaniami parametrów wymyślił jak je podawać makroelementy, aby wszystko współgrało, co jak wiemy jest dość trudne. Głównym zadaniem tej metody jest utrzymywania wapnia (Ca) i twardości węglanowej (kH). Piękno tej metody polega również na tym, że może być ona nośnikiem również innych pierwiastków ogólnie nazwanych mikroelementami. W przypadku akwariów morskich, każdy akwarysta wcześniej czy później zauważy, że te parametry mają tendencje spadkowe bez jakichś wyraźnych przyczyn. Wynika to stąd, że w systemie rafowym występuje duże zapotrzebowanie na wapń i węglany. Zapotrzebowanie jest tym większe im więcej jest w zbiorniku SPSów, LPSów, krabów, krewetek, małży czy alg wapiennych. Organizmy te rosnąc, konsumują CaCO3 budując swoje szkielety czy muszle. Niezmiernie ważne jest, aby zachować poziom wapnia  na stałym poziomie, gdyż jego niedobór negatywnie wpływa na prawidłowy rozwój tych organizmów, w skrajnych przypadkach doprowadzając do ich śmierci.  O ile w małych akwariach, mało zasiedlonych przez konsumentów wapnia, cotygodniowe podmiany wody ze świeżej solanki załatwiają problem niedoboru wapnia o tyle w dużych, mocno zasiedlonych SPSami zbiornikach sama podmiana wody jest niewystarczająca, aby jego zachować stały, optymalny poziom. Konieczne jest dodatkowe dostarczanie materiału budulcowego dla korali wapiennych.

    Składniki i ich przygotowanie

Podstawowa wersja Metody Ballinga polega na dozowaniu trzech roztworów. Przed ich przygotowaniem należy zaopatrzyć się w następujące składniki:   

  • Chlorek wapnia – CaCl2
  • Wodorowęglan sodu – NaHCO– koniecznie wodorowęglan sodu a nie węglan sodu. Czasami wodorowęglan sodu nazywany jest kwaśnym węglanem sodu.
  • Sól bez NaCl – (SBS)

     Dodatkowo konieczne są:   

  • Waga z dokładnością, co najmniej 1g – kuchenna elektroniczna może być.
  • Plastikowe butelki lub kanisterki 1-5L – w zależności od dostępnego miejsca pod akwarium
  • Parę metrów wężyka akwarystycznego
  • Pompy dozujące
  • Test na Ca
  • Test na kH
  • Test na Mg – nie koniecznie, ale może się przydać

     Wszystkie trzy składniki są do kupienia w sklepach akwarystycznych. Prawdopodobnie jednak wyjdzie taniej kupując pierwsze dwa np. w POCH. Jeśli będziecie sami kupowali chlorek wapnia pamiętajcie że jest dostępny  w trzech wersjach uwodnienia. Uwodnienie polega na tym, że dany związek chemiczny krystalizując, „więzi” w sieci krystalicznej cząsteczki wody. Nie ma to wpływu na samą metodę, jednak należy wziąć to pod uwagę ważąc odczynnik. Chlorek wapnia występuje w sprzedaży w kilku formach najczęściej bezwodny, dwuwodny i sześciowodny.   W zależności od ilości miejsca pod akwarium i wielkości baniaków można przygotować 1-10L roztworu. O ile są dobrze przygotowane i przechowywane, można je długo trzymać bez obawy utraty własności. Wiadomo też, że jeśli mamy duże akwarium to warto zrobić więcej, żeby zbyt często nie nurkować pod akwarium. Wszystkie roztwory do Ballinga przygotowujemy w ten sposób ze rozpuszczamy odpowiednia ilość proszku (według załączonych tabel) najpierw w 3/4 ilości wody a następnie, po całkowitym rozpuszczeniu, uzupełniamy wodą do żądanej objętości. Dlatego warto to robić w naczyniu z podziałką litrową.

     Roztwór 1 

Przygotowujemy roztwór CaCl2 w wodzie RODi według poniższej Tabeli 1.  Już wyjaśniam skąd te różnice w wadze w różnych stanach uwodnienia. Otóż jak już wspomniałem wcześniej w momencie krystalizowania z wody, chlorek wapnia może uwięzić cząsteczki wody w sieci krystalicznej. Ta uwięziona woda istotnie wpływa na ciężar cząsteczkowy chlorku wapnia. My potrzebujemy wapń, a im bardziej uwodniona cząsteczka tym mniejsza zawartość procentowa wapnia w 1 gramie CaCl2, którą trzeba kompensować zwiększoną wagą.   Metoda Ballinga    Tabela 1 – Ilosc chlorku wapnia (w gramach) dla odpowiedniej ilości wody

     Roztwór 2

  Przygotowujemy roztwór wodorowęglanu sodu (kwaśny węglan sodu) w wodzie RODi według Tabeli 2     Metoda Ballinga   Tabela 2. Ilość NaHCO3 (w gramach) potrzebna do rozpuszczenia w odpowiedniej ilości wody   

  Roztwór 3

Sól bez soli – SBS – sól ta koniecznie musi być kupiona w sklepie akwarystycznym z zaznaczeniem ze jest to „sól do Ballinga” – żadna inna nie może być. W drugiej części tekstu wytłumaczę procesy chemiczne zachodzące przy dawkowaniu Ballinga i wyjaśnię, o co chodzi z tą „niesłona solą”    Przygotowujemy roztwór soli bez NaCl według tabeli 3:   Metoda Ballinga Tabela 3. Ilość Soli bez NaCl (w gramach) w odpowiedniej ilości wody      Tym sposobem odczynniki mamy gotowe. Pamiętajcie żeby się upewnić, że proszki się dokładnie rozpuściły.

     Dawkowanie

     Wśród wielu wątpliwości na temat metody Ballinga często poruszaną kwestią jest ilość podawanych roztworów do systemu. Tu musze kategorycznie stwierdzić, że metoda ta jest obliczona na podawanie takich samych ilości każdego płynu. Czyli jeśli dodajemy 100ml roztworu 1 to musimy dodać po 100ml roztworów 2 i 3. Jest to ważne ze względu na to, że stężenia poszczególnych składników są odpowiednio dobrane, tak „aby nic nie zostawało”. Nieprzestrzeganie tej reguły często kończy się rozjechaniem parametrów, na czele z kH. Ile dawkować, zależy od stopnia „zużywania Ca”. Jak to obliczyć? Po wykonanej podmiance, kiedy mamy pewność, że woda jest dobrze wymieszana robimy test na stężenie Ca. Ze względu na to, że testy kropelkowe mogą być obarczone istotnym  błędem pomiarowym, można wykonać trzy testy przy różnym świetle i uśrednić wynik. Wynik zapisujemy. Przed następną podmianą wody, powiedzmy, za tydzień powtarzamy test i porównujemy z poprzednim wynikiem.   Metoda Ballinga    Zakładając, że drugi wynik jest mniejszy od pierwszego możemy przyjąć, że „coś” nam zjada wapń. Jednak nie zawsze odpowiedzią musi dawkowanie Ballinga. Jeśli tygodniowa różnica jest mniejsza niż 10-20mg /l – można odpuścić dozowanie. Tygodniowe podmianki wody w zasadzie załatwią sprawę. Oczywiście przy wyższych różnicach rozważenie Ballinga jest wskazane. Wróćmy do pytania „ile podawać”. Jedna z zasad akwarystyki morskiej mówi, że każde akwarium jest inne. Ta zasada sprawdza się również przy Ballingu. Trzeba poeksperymentować. W Internecie znalazłem taką tabelkę, która wskazuje mniej więcej ile dozować w zależności od ubytku dziennego wapnia ( pamiętajmy, żeby tygodniowa różnicę w ubytku Ca podzielić przez 7) Oczywiście są to tylko dawki orientacyjne i zawsze lepiej zacząć od dwa razy mniejszych. Zaleca się zaopatrzenie w pompy dozujące roztwory, żeby zautomatyzować proces dozowania oraz żeby dozowanie, zwłaszcza większych dawek, rozłożyć w czasie.   Metoda Ballinga   Tabela 4. Orientacyjne wartości dawkowania roztworow Ballinga w mililitrach w zależności od dziennego ubytku Ca.  

   Dozowanie magnezu – roztwór 4

     W wielu przypadkach, choć nie zawsze, wysoka konsumpcja Ca idzie w parze z podwyższoną konsumpcją Mg. Jest to spowodowane tym, że magnez stymuluje proces wbudowywania wapnia w szkielety korali i niejako czyni go bardziej dostępnym. W związku z tym należy regularnie kontrolować zawartość magnezu w wodzie. W przypadku znacznych ubytków magnezu należy dołączyć ten pierwiastek do tej metody. Można oczywiście dozować ręcznie, ale można też poprosić pana Ballinga o pomoc    Sprawa z dozowaniem magnezu jest o tyle prosta, że magnez jako dwuwartościowy pierwiastek, łatwo zastępuje wapń, który jest także dwuwartościowy. Żeby dozować magnez musimy po prostu zmodyfikować trochę roztwór 1. W tym celu należy przygotować roztwór 51g MgCl2 x 6H2OI w 500ml wody. Tym roztworem podmieniamy część roztworu 1. Na początek odlewamy z płynu 1 dokładnie 100ml i zastępujemy go 100ml płynu 4. Jak już wspomniałem spadek magnezu wygląda inaczej w różnych akwariach. Dlatego tutaj uzupełnianie magnezu, a zwłaszcza stosunek do wapnia w roztworze pierwszym należy dobrać eksperymentalnie. Jeśli przy Ballingu zaczyna nam spadać Mg to podmieniamy 100ml roztworu 1 zastępując go 100 ml roztworem 4. Jeśli mamy ciągle ubytek magnezu to podmieniamy 200ml. Tutaj warto zauważyć, że w tym wypadku nie ma liniowej kumulacji magnezu. Dlatego w okresie ustalania dawek, warto eksperymentować na odlanych roztworach 1,2 i 3 w mniejsze pojemniki, przeliczając oczywiście podmianę roztworu 1 i  4 na mniejszych dawkach.   

  Uwagi:

  

  • Wszystkie trzy roztwory powinno się podawać w takich samych ilościach. Jednak w przypadku małych dawek, rzędu do 50ml dziennie można w skrajnych wypadkach pominąć codzienne dozowanie trzeciego roztworu, jednakże KONIECZNIE należy ten brak uzupełniać przy podmianie wody dodając 7x dzienna dawka roztworu 3 do gotowej wody do podmianki.
  • Dodając roztwór 1 i 2 należy pamiętać żeby dodawać je o innych porach – nierównocześnie, z co najmniej półgodzinna przerwa, albo w najgorszym przypadku w innych częściach systemu. W przeciwnym wypadku grozi nam wytrącenie się nierozpuszczalnego węglanu wapnia CaCO3
  • Pomimo potwierdzonego bezpieczeństwa stosowania metody Ballinga w akwarium, pamiętajcie ze jest to jednak ingerencja chemiczna. Stosujecie ją na własną odpowiedzialność
  • Zdaje sobie sprawę z faktu, że wielu doświadczonych akwarystów, którzy stosują to metodę wypracowało własne wersje tej metody. Ja opisałem wersję podstawową po to, aby przybliżyć ją mniej doświadczonym akwarystom.
  • Metoda Ballinga wymaga regularnych testów na Ca, Mg i kH  zwłaszcza w początkowym czasie dobierania dawek. Upewnijcie się, że macie wiarygodne testy
  Reakcje chemiczne oraz obliczenia

I jeszcze sprawa obiecana sprawa głównych procesów chemicznych rządzących tą metodą. Tutaj chciałbym wyjaśnić czemu dobieramy takie a nie inne stężenia, i co to za cudo ta „sól bez soli” ( więcej o SBS pisaliśmy w artykułach >> http://reefhub.pl/tag/sol-bez-soli-stosowac-czy-nie/, oraz http://reefhub.pl/sol-bez-soli/)   Zacznijmy od dobierania stężeń. Jednak w tym celu musimy przypomnieć sobie kilka pojęć chemicznych (mam nadzieje że zrobię to bezboleśnie  )  

Zacznijmy od dobierania stężeń. Jednak w tym celu musimy przypomnieć sobie kilka pojęć chemicznych (mam nadzieje że zrobię to bezboleśnie  )

MOL – jest to jednostka ilości atomów lub cząsteczek. Tak samo jak tuzin = 12, mendel = 15, kopa =60. Mol to jest 6.023*10^23 – czyli baaardzo dużo – upraszczając to jeśli milion ma szesc zer to mol ma 23 zera!!! Ale po co te mole? A po to żeby chemikom ułatwić zycie i dopasować coś tak małego jak atom, do skali w jakiej operuje człowiek. A czemu dokładnie 6.023*10^23? A nie na przykład równo 6*10^23? Otóż wtedy dokładnie ta ilość atomów czy cząsteczek odpowiada łącznej wadze atomowej wyrażonej w gramach. Oto przykład:

Masa atomowa tlenu to 15,9994 – co oznacza że cząsteczka tlenu O2 waży dokładnie dwa razy tyle czyli 31,9988. A to oznacza że jeden mol tlenu gazowego  O2 czyli dokładnie 602300000000000000000 cząsteczek waży 31,9988 gram. Ktoś się zapyta po co to nam. Już odpowiadam. Balling dobierając swoje roztwory założył ze w idealnych warunkach metoda ta będzie działała jeśli CaCl2 i NaHCO3 będą dodawane w idealnych proporcjach i że nadmiar jednej z substancji będzie powodował rozjechanie równowagi jonowej. To oczywiście prawda ale tylko w warunkach laboratoryjnych. Jak Stani słusznie zauważył w praktyce często bywa inaczej.

Głównym motorem metody Ballinga jest następująca reakcja:

CaCl2 + 2NaHCO3 = CaCO3 + 2NaCl +H2O +CO2

Jeśli przeprowadzimy ta reakcje w np. szklance gwałtownie wytrąci się biały osad węglanu wapnia. Węglan wapnia to dokładnie to samo co szkolna kreda. W tej postaci jest bardzo słabo rozpuszczalny i praktycznie bezużyteczny dla naszych wapniaków – czyli np. SPSow, LPSów, krabów, krewetek, alg wapiennych. Dlatego bardzo ważne jest żeby roztwór 1 i roztwór 2 dozować osobno w dość dużym przedziale czasu. W akwarium nie może wydzielić się osad do wody bo będziemy mieli mleko.  Dlatego dozując osobno oba płyny dajemy czas naszym koralom na asymilacje wapnia, które oczywiście przerobią go na CaCO3, ale w postaci wapiennego szkieletu.

Wracając do ilości molowych, z powyższego równania wynika ze 1mol chlorku wapnia potrzebuje dokładnie 2mole wodorowęglanu sodu. W wyniku tej reakcji otrzymamy 1mol węglanu wapnia i 2mole chlorku sodu (to tego chlorklu jeszcze wróce) do tego 1mol wody i 1mol dwutlenku węgla.

Ułatwię Wam zadanie i podam masy atomowe wszystkich pierwiastkow z powyższego równania (kto nie wierzy może sam sprawdzić w układzie okresowym pierwiastków)

Ca – 40.078

Cl – 35.453

Na – 22.9898

H – 1.00794

C – 12.0107

O – 15.9994

Teraz kalkulatory w ruch I liczymy:

CaCl2 (bezwodny) – 40,078 + 35,453 + 35,453 = 110,984g/mol

NaHCO3 – 22,9898 + 1,00794 + 12,0107 + 15,9994 + 15,9994 + 15,9994 = 84.00664g/mol –  jednak pamiętajmy że w reakcji biorą udział 2 mole wodorowęglanu sodu czyli 2 x 84,00664 = 168,01328g

Czyli według równania stechiometrycznego (to takie gdzie wszystkie składniki przereagują do końca i żaden nie zostanie) potrzebujemy w zaokrągleniu:

111g CaCl2 bezwodnego

168g NaHCO3

Na szybko zróbmy obliczenie dla uwodnionego chlorku wapnia:

Czyli liczymy wagę cząsteczki wody:

H2O – 1,00794 + 1,00794 + 15,9994 = 18,01528g/mol

Czyli:

waga CaCl2 x 2H2O = 110,984 + 18,01528 + 18,01528 = 147,01456g/mol

waga CaCl2 x 6H2O = 110,984 + 6 x 18,01528 = 219,07568g/mol

Jeśli odmierzymy dokładnie te wagi obu reagentów mamy pewność ze równe dodawanie obu roztworów nie spowoduje sytuacji ze któryś ze składników będzie w nadmiarze kręcił się po akwarium.

Tyle jeśli chodzi o lewą strone równania :

CaCl2 + 2NaHCO3 = CaCO3 + 2NaCl +H2O +CO2

Teraz zajmiemy się tym co powstaje w tej reakcji. I jeśli skumaliście moje obliczenia to z prawą strona równania pójdzie jak po maśle

Liczymy wage molową CaCO3 i NaCl dokładnie tak jak to robiliśmy wyżej

Waga CaCO3 – 40,078 + 12,0107 + 15,9994 + 15,9994 + 15,9994 = 100,0869g/mol

Waga NaCl – 22,9898 + 35,453 = 58,4428g/mol   –  zgodnie z równaniem otrzymujemy 2mole chlorku sodu czyli 2 x 58,4428 = 116,8856g

Waga H2O – 1,00794 + 1,00794 + 15,9994 = 18,01528g/mol

Waga CO2 – 12,0107 + 15,9994 + 15,9994 = 44,0095g/mol

Ostatecznie możemy zapisać reakcje stechiometrycznie:

gallery_10763_1760_5409

Jakby ktoś chciał sprawdzić zgodność sumaryczna to po zsumowaniu mamy spełnioną zasadę zachowania masy:

278,99728 = 278,99728

Czyli wszystko reaguje i nic nam nie zostaje.

Teraz wróćmy do jednego z produktów reakcji – chlorku sodu. Jak widzicie, zgodnie z równaniem, po całkowitym przereagowaniu roztworów 1 i 2 w systemie powstanie ponad 116g tej soli. To tak jakbyśmy dosypali 116g soli kuchennej do sumpa.

Ktoś powie – „przecież i tak sypiemy sól” – tak, ale nie kuchenną tylko morska. W soli morskiej tylko 70% wagi stanowi sól kuchenna, czyli NaCl. Reszta to inne sole mineralne – magnezu, potasu, strontu – zresztą przeczytajcie sobie na wiaderku. Czyli co? Krótko mówiąć, Balling powoduje, że w systemie przybywa nam NaCl, przez co rośnie ilość chlorku sodu w stosunku do pozostałych soli i zaburza się ten magiczny stosunek 70:30. Można więc powiedzieć, że Balling wyjaławia nam wode z minerałow  – właśnie dla tego lejemy roztwór 3 – „sól bez soli”, innymi słowy, wszystko to co jest w soli morskiej minus NaCl. Lejemy więc, ale ile…

Zróbmy szybkie obliczenia na danych z równania reakcji:

Wiemy, że powstało nam 116,8856g NaCl (chlorku sodu) i że w soli morskiej stanowi on 70%, reszta (30%) to „Sól bez soli”.

Czyli:

Jeżeli 116,8856g NaCl – to 70% wagi soli morskiej,

To                   X g SBS – to 30% wagi soli morskiej

Prosta proporcja, mnożymy „na krzyż” i obliczamy:

116,8856g * 30% = 70% X

X=(116,8856 * 30)/70 = 50,0938g

I to jest właśnie ta waga, którą przygotowujemy w roztworze 3.

Ale dlaczego 50g?, przecież rozpuszczamy 25g SBS w litrze RO?

A dlatego, że napisałem – obliczenia na danych z równania reakcji. W rzeczywistości nasze roztwory (o ile są zrobione „klasycznie”), są zgodne z tym równaniem reakcji, ale podzielone na 2, tzn. stężenie jest dwukrotnie mniejsze. W litrze zawierają ok. 55,5 CaCl2 (0,5 mola bezwodnego chlorku) i 84g NaHCO3 (1 mol wodorowęglanu). W związku z tym powstanie nie 116,8856g NaCl, tylko 58,44g (1 mol NaCl), to i nie 50g SBS jest potrzebne, a 25g/l.

I to należy zapamiętać…

Z praktycznego punktu widzenia wygląda to następująco: Aby utrzymać stosunek NaCl do SBS na poziomie 70:30, na każde 58,5g powstałego NaCl (czyli wlanego po 1 litrze płynów 1 i 2), należy dodać 25g SBS (czyli wlać 1 litr roztworu SBS).

Mały komentarz i uwaga. W sumie wlaliśmy 3 litry płynu, objętość wody w systemie wzrosła o 3 litry, ale pamiętajcie, poziom wody w systemie macie względnie stały, w związku z czym dolewka zadziała jak te 3 litry (i jeszcze trochę więcej) wyparuje. Jak woda odparuje, w systemie pozostaną tylko jony, które z tymi 3 litrami wprowadziliśmy. To tak, jakbyśmy dosypali suche proszki do systemu. Jakie są tego konsekwencje, już wielokrotnie pisaliśmy, ale postaramy się w niedługim czasie, przyjrzeć bliżej temu problemowi.

Zoanthus sp

[fb_button]

 Przedstawiamy kolejną część cyklu artykułów opisujących dokładniej popularnych mieszkańców akwarium morskiego. Cykl powstał przy współpracy z Digital-Reef. Copyright (zdjęcia i tekst) – John Clipperton www.digital-reefs.com. Niniejszy cykl ukazywał się w magazynie Marine Habitat pod tytułem “Your Ultimate Species Guide”

Zoanthus sp

Zoanthus spŚrodowisko naturalne:

Rodzaj Zoanthus sp. to kolonialne organizmy zamieszkujące płytkie wody środowisk rafowych oraz strefy pływów. Występują licznie w morzach tropikalnych i są dość odporne na zmienne warunki środowiskowe takie jak krótkotrwały brak wody lub spadek zasolenia. Część zapotrzebowania na substancje odżywcze jest pokrywane dzięki symbiozie z zooksantellami.

Jednak korale te, dzięki obecności parzydełek potrafią aktywnie łapać drobny plankton. Zoanthus spPrzyjmuje się również, że korale z rodzaju Zoanthus sp potrafią absorbować rozpuszczone substancje organiczne bezpośrednio z wody. Rodzaj Zoanthus sp zawiera wiele gatunków i odmian różniących się kolorem, wzorem i wielkością polipów.

Hodowla:

Pomimo dość dużej odporności na zmienne warunki środowiskowe, Zoanthusy powinny być traktowane w taki sam sposób jak inne, nawet wymagające korale. Dotyczy to również transportu i aklimatyzacji. W akwarium wymagają średniego poziomu cyrkulacji i światła, jednak pamiętać należy, że najlepsze wybarwienie uzyskuje się przy wysokiej temperaturze barwowej światła – około 20000 K. Zoanthus spPoza tym, Zoanthus sp. jest raczej mało wymagającym rodzajem korali i przyjmuje się, że są one łatwe w hodowli przez co nadają się dla początkujących akwarystów. Korale te warto karmić pokarmami sypkimi, ponieważ nie wszystkie potrzebne do życia substancje mogą być produkowane z fotosyntezy. Spełniając ich proste wymagania, nagradzają akwarystę dość szybkim namnażaniem bezpłciowym – przez pączkowanie. Rozrośnięte kolonie mogą być łatwo dzielone w celu sprzedaży lub wymiany z innymi akwarystami.

W ostatnich czasach wzrosło zapotrzebowanie na rzadkie odmiany barwne, które w handlu dostają dziwaczne imiona np. „Smocze Oko – Dragon Eye” czy „ Nuklearne Brzoskwinie – Nuclear Peaches”.

Warto również wspomnieć, że niektóre polipy mogą zawierać silną truciznę – palytoxynę, która wysłała już paru akwarystów do szpitali. Zaleca się daleko idącą ostrożność w kontakcie z tymi koralami zwłaszcza przy otwartych ranach na rękach. Konieczne jest również stosowanie rękawiczek przy fragowaniu tych korali. Wszelkie prace z Zoanthus sp powinny być wykonywane w dobrze wentylowanym pomieszczeniu lub, o ile pozwala pogoda na powietrzu np. na balkonie. 

[fb_button]

Żywa skała w akwarium

Żywa skała

[fb_button]

Dostaliśmy parę zapytań o stosowanie żywej skały i jej aranżacje w akwarium. Ponieważ temat regularnie wraca, postanowiliśmy poświęcić mu nieco więcej czasu i opisać parę prostych zasad dotyczących żywej skały.

Co znaczy, że skała jest żywa? Struktura skały madreporowej (pochodzenia koralowego) jest porowata, nierówna i pełna zakamarków, które są idealnym miejscem zamieszkania dla wielu organizmów. To własnie ich obecność jest tak ważna w filtracji i to właśnie dzięki nim, skała nazywana jest „żywą”.

Oryginalnie, żywa skała to fragmenty raf koralowych pozyskiwane z wybrzeży Wysp Cooka, Vanatu, Fidżi czy Tonga. Dzisiaj coraz mniej takiej skały w handlu. Ze względu na wzrost świadomości ekologicznej tamtych rejonów, wpływ agencji ochrony środowiska oraz wpisanie żywej skały do CITES ( Apendix II – 04/08/2008) zaczęto zmniejszać pozyskiwanie skały z naturalnych raf koralowych. Jednak coraz modniejsze hobby jakim jest akwarystyka morska oraz wzrost zapotrzebowania na żywą skałę w USA i Europie spowodowały, że firmy w Ameryce znalazły inne rozwiązanie. Zaczęto ożywiać martwą skałę aragonitową tzw base rock lub skałę sztuczną. Fragmenty takiego gruzu są tonami wsypywane do wód przybrzeżnych i zostawiane na kilka czy kilkanaście miesięcy podczas których natura robiła swoje (źródło http://www.fish.wa.gov.au/Documents/management_papers/fmp245.pdfhttp://www.cites.org/eng/res/11/11-10R15.phphttp://en.wikipedia.org/wiki/Live_rock).

W czasach (całkiem nie tak dawnych), kiedy jedną z najpopularniejszych metod filtracji była Metoda Berlińska, obecność sporej ilości skały w akwarium morskim była bardzo istotna. To właśnie mikroorganizmy czy skorupiaki ją zamieszkujące przejmowały sporą część recyklingu substancji organicznych w akwarium. Im więcej skały, tym większe możliwości samooczyszczania miało akwarium.

Od tamtego czasu akwarystyka morska posunęła się mocno do przodu. Udoskonalono odpieniacze, filtrację biologiczna i chemiczną. Żywa skała jako medium filtracyjne straciła nieco na znaczeniu, choć, jak to mówił Maksiu w „Seksmisji” „Biologii nie da się oszukać”.

Dzisiaj, coraz rzadziej widuje się zbiorniki zawalone gruzem skalnym, a za to częściej trafiają się „artystyczne” konstrukcje skalne, które sprawiają wrażenie lekkości i przestrzeni w akwarium. Jednak zanim zajmiemy się aranżacją akwarium musimy omówić jeszcze parę spraw związanych z żywą skałą w akwarium.

Rodzaje żywej skały

Na rynku dostępnych jest kilka rodzajów żywej skały różniącej się wyglądem i ceną. Poniżej korzystając z www.reeftology.com/types-of-live-rock przedstawiamy kilka odmian:

żywa skała

Fiji Live Rock

Fiji Live Rock – Najpopularniejsza na rynku skała przez co najtańsza z dostępnych. Charakteryzuje się dużą porowatością, i ogromnym wyborem kształtów i wielkości. Niestety jakość tej skały może znacznie się różnić pomiędzy sprzedawcami i dostawami

żywa skała

Skała Tonga

Skała Tonga – to skały u dużej gęstości i małej porowatości. O ile skała z Fiji kształtem przypomina kamienie, skała Tonga ma charakterystyczne rozgałęzienia przypominające kawałki konarów. Dodanie tej skały wydaje się dobrym pomysłem aby zróżnicować wygląd akwarium, jednak ze względu na duży ciężar i gęstość odradzamy stosowania jej jako jedyną skałę w akwarium.

żywa skała

Kaelini Live Rock

Kaelini – to deep-water Tonga – posiada różnorodność kształtów, a wiele kawałków przychodzi z dużymi otworami lub wgłębieniami przez co doskonale nadaje się do bardziej wyszukanego aquascapingu. Skała ta często trafia do nas z pozostałościami bogatego życia.

żywa skała

Skała z Karaibów

Skała z Karaibów – posiada wiele wspólnych cech Tonga i Fiji przez co jest skałą bardzo uniwersalną. Wśród jej kawałków łatwo znaleźć duże płaskie półki. Skała jest dość porowata i ma sporo otwartych struktur

żywa skała

Skała z Wysp Marshalla

Skała z Wysp Marshalla – to jedna z najlepszych skał. Bardzo zróżnicowana pod względem kształtów i kolorów. Skała ta zawiera dużo skamieniałych gąbek przez co jest lekka i bardzo porowata. Niestety w 2007 roku wprowadzono zakaz eksportu tej skały.

Skała Vanuatu – bardzo podobna do skał z Wysp Marshalla. Niestety ze względu na swoją jakość i limity wydobycia jest bardzo rzadka i droga.

żywa skała

Bali Alor Live Rock

Skała Bali Alor – to również jedna z najlepszych skał. Zbierana jest z bezpośrednich okolic raf koralowych w rezultacie czego zawiera sporo skamieniałych części koralowców które zostały połamane podczas sztormów. Kawałki tej skały są bardzo lekkie, perforowane, posiadają bardzo duża różnorodność barw i kształtów.

Skała ożywiana – ten typ skały pochodzi głównie z Florydy i Hawajów. Istnieją dwa typy skały ożywianej. Skała wydobywana – aragonit lub kamień wapienny (tuf). Skała sztuczna to mieszanina betonu, aragonitu, zmielonych muszli. Takie kawałki skał są zatapiane w morzu lub częściej, w olbrzymich kontenerach przez które przepływa woda morska. Jakość tej skały może się znacznie różnić w zależności od producenta. Skała taka pozbawiona jest typowego życia rafowego. Zawiera natomiast licznie kiełże, ślimaki osiadłe, wieloszczety, małże i proste gąbki. Dość często można trafić na dzikie kraby czy krewetki.

Ocena jakości

Nie zawsze jednak żywa skała jest dobrej jakości, zwłaszcza jeśli kupujemy ją z drugiej ręki. Można jednak w dość prosty sposób ocenić jej jakość. Warto pamiętać, dobrze jest ocenić jakość skały w wodzie i na powietrzu. Skała powinna być czysta, o możliwie porowatej powierzchni. Oznaką dobrej jakości skały jest to, że skała jest porośnięta kolorowymi gąbkami (w miejscach nieoświetlonych) i fioletowymi algami wapiennymi (w miejscach oświetlonych). Naturalne jest to, że skała jest ciemniejsza w oświetlonych miejscach ze względu na porastające ją glony jednak nie powinny być to kępki glonów, a raczej zielonkawe zabarwienie samej skały. Skała powinna mieć charakterystyczny morski zapach (który wcale nie musi być przyjemny). Jeśli skała cuchnie, może to świadczyć o tym, że była poza wodą zbyt długo i życie zamieszkujące skałę zaczyna się rozkładać. Goła skała nie powinna być zbyt śliska, a raczej szorstka w dotyku. Dobra żywa skała ma duże zróżnicowanie kształtów i nieregularnych krawędzi.

Jeśli chodzi o aranżacje skały w akwarium to tu mamy wolną rękę, a jedyne co nas ogranicza to wyobraźnia oraz obsada, która zamieszka w akwarium. Skałę można kleić w dowolne konstrukcje, podwieszać na paskach montażowych czy rurkach PCV. Należy jednak uwzględnić parę spraw. Wspomnieliśmy już o organizmach zamieszkujących żywą skałę. To cały czas bardzo ważny element stabilnego akwarium morskiego. Pomimo,że pojawia się tendencja do projektowania przestronnych zbiorników, nie oszczędzajmy przesadnie na ilości skały. Jest to najprostszy sposób na ograniczenie sobie bogactwa najniższych warstw piramidy pokarmowej, a tym samy dostępności pokarmu dla niektórych ryb np. mandaryny.

Ustawianie skały

Pierwsza sprawa to korale. Skała w akwarium to konstrukcja pod korale. To na niej posadzimy nasze szczepki. Jeśli ograniczymy ilość skały, zmniejszymy tym samym powierzchnie użytkową dla korali. Dlatego zanim zdecydujemy się na zakup skały, czy też jej aranżacje powinniśmy mieć wizję tego, jaka obsada korali (i ryb) zamieszka w akwarium. Niestety, prawie nigdy nie ma możliwość zmian ustawień skały w już ustabilizowanym zbiorniku, więc tak jak to zrobimy na początku, tak będziemy mieć przez kilka lat. Ustawmy ją tak, aby uzyskać sporo poziomych miejsc na korale. Pionowe ściany raczej ograniczają nam powierzchnie dla korali.

Druga sprawa to ryby, które potrzebują schronienia. Zadbajmy więc, aby ułożenie skały dało im sporo zakamarków, tuneli czy wnęk do ukrycia. Ryby mają swoje „własne kąty” w których nocują. Tak robią garbiki, anthiasy i cała masa innych gatunków. W swoim akwarium znam na pamięć kilkanaście „skrytek” skalnych z których w nocy, po oświetleniu latarką gapią się na mnie te same pary rybich oczu. Pamiętajmy, też że wiele ryb do tarła potrzebuje zacisznego miejsca, które zapewni bezpieczeństwo ikrze. Również krewetki czy wężowidła lepiej się czują wśród skał.

Żywa skała wpływa na cyrkulację w akwarium. Duże, skalne przeszkody hamują prąd wody przez co trudniej jest ustawić pompy tak, aby dobrać optymalną cyrkulację. W skrajnych przypadkach mogą się pojawić martwe strefy, w których zacznie się zbierać detrytus. W przypadku akwarium oglądanym z jednej strony, skałę można oprzeć o tylną szybę lub o komin. Akwarium oglądane np. z 3 stron powinno mieć skałę na środku tak aby nie dotykała szyb przez które oglądamy zbiornik. Ustawiając skałę warto też zostawić między skałą a szybą miejsce na „czyścik” tak aby swobodnie móc czyścić szyby. Ustawiając konstrukcję ze skał należy zapewnić im stabilność. Nie ma nic gorszego niż skała która spadnie niszcząc przy tym nasze najpiękniejsze korale. Moim sposobem na stabilne ułożenie skał jest podkładanie kulek z kleju typu Milliput między kawałki skał. Klej w ten sposób nie sklei skał, jednak wypełni przestrzeń między kawałkami i po stwardnieniu uniemożliwi bujanie.

Klejenie własnych konstrukcji

Jeśli decydujemy się na klejenie bardziej fikuśnych konstrukcji, należy się do tego odpowiednio przygotować projektując sobie to co chcemy osiągnąć. Klejenie skały w ciemno, wydłuża proces przez co skała jest dłużej poza wodą, a na dodatek osiągnięty efekt może nas wcale nie satysfakcjonować.

Do klejenia skał używam kleju cementowego Ceresit CX5. Jest to klej o bardzo szybkim wiązaniu dlatego należy mieszać tylko małe porcje. Klej wiąże wstępnie w ciągu 5 minut i po tym czasie nie może już być ruszany. Po około 15 minutach klej osiąga około 70% wytrzymałości co wystarcza na dalszą obróbkę skały. Dodatkowo warto zaopatrzyć się w wiertarkę i paski montażowe. Dzięki temu możemy łatwiej unieruchomić bardziej skomplikowane konstrukcje. Wiercąc w skale NIE używamy funkcji „młotka”, ponieważ wibracje kruszą skałę oraz świeże klejenia. Wygodna też będzie jakaś doniczka czy inny pojemnik, który będzie nam tymczasowo trzymał konstrukcję w pożądanej pozycji.

Oto parę fotek z ostatniego klejenia:

żywa skała

Do klejenia możemy użyć drobnych kawałków skalnych lub pokruszyć jeden większy kawałek. Mniejsze elementy kleimy jednocześnie, dopasowując je tak, aby uzyskać dobrą powierzchnię klejenia. Czasami trzeba użyć kombinerek, aby lepiej dopasować kształt klejenia.

 

żywa skała

Dwa mniejsze elementy już sklejone. Klej w miejscu łączenia zostanie z czasem porośnięty algami wapiennymi i nie będzie się odróżniał

 

żywa skała

Jeśli kawałki są cięższe, używamy więcej kleju, jednak staramy się aby nadmiar kleju wystawał od spodu.

 

żywa skała

Niższe i masywniejsze elementy konstrukcji, możemy unieruchomić w pożądanej pozycji w jakimś naczyniu. Nadmiar kleju można stylizować na fragmenty skały

 

żywa skała

Kiedy mamy już gotowy trzon, możemy dokleić przygotowane wcześniej elementy.

 

żywa skała

Podstawę konstrukcji składamy z dwóch (lub więcej) elementów dopasowując je tak aby stabilnie leżały na stole. W naszym konkretnym przypadku trzon konstrukcji miał szpiczaste zakończenie, dlatego utworzyliśmy dla niego otwór w podstawie. Żeby podstawa nie rozjeżdżała się przy postawieniu konstrukcji, na czas klejenia spiąłem ją paskami montażowymi.

 

żywa skała

Zawsze warto sprawdzić dopasowanie tak, aby upewnić się ze uzyskujemy stabilną konstrukcję.

 

żywa skała

Ostatnie klejenie. Konstrukcja gotowa. Takie przestrzenna konstrukcja daje nam możliwość ustawienia światłolubnych korali wysoko, a jednocześnie nie blokuje dostępu światła do dna akwarium

 

żywa skała

Gotowa konstrukcja już w akwarium. Dodaliśmy parę zmian kosmetycznych mających na celu zamaskowanie nadmiaru kleju.

 

[fb_button]

Lysmata amboinensis

 

 Przedstawiamy kolejną część cyklu artykułów opisujacych dokładniej popularnych mieszkańców akwarium morskiego. Cykl powstał przy współpracy z Digital-Reef. Copyright (zdjęcia i tekst) – John Clipperton www.digital-reefs.com. Niniejszy cykl ukazywał się w magazynie Marine Habitat pod tytułem “Your Ultimate Species Guide”

 

Lysmata amboinensis

 

Lysmata amboinensisŚrodowisko naturalne

Krewetki z gatunku Lysmata amboinensis występują powszechnie w Morzu Czerwonym oraz w tropikalnych wodach Indo-Pacyfiku i są stałym elementem raf koralowych. Odżywiają się detrytusem, martwą tkanką oraz pasożytami, które znajdują na skórze ryb. Krewetka ta ze względu na tą cechę nazywana jest popularnie krewetką czyszczącą (Cleaner Shrimp) Charakterystycznym machaniem czułkami zachęca ryby do podpływania, po czym bez obaw wchodzi na nie przeglądając każdy centymetr ciała ryby w poszukiwaniu pasożytów lub obumarłej tkanki. Krewetka ta potrafi nawet wejść do otwartej paszczy rybiej wyjadając stamtąd pasożyty oraz resztki jedzenia.

Lysmata amboinensis jest raczej terytorialna i może przeganiać konkurencje. Istnieje jeszcze atlantycka odmiana tej krewetki różniąca się tylko wzorem na uropodach, które wraz z telsonem tworzą charakterystyczny „wachlarz” na końcu odwłoka.

Hodowla

Krewetki Lysmata amboinensis powinny być trzymane pojedyńczo w mniejszych lub w parach w większych zbiornikach. W odpowiednich warunkach przezwyciężą początkową nieśmiałość i zaczną aktywnie przeglądać ryby w poszukiwaniu pożywienia. Warto pamiętać, że są to zwierzęta płochliwe i jeśli mają cieszyć oczy akwarystów powinny być trzymane wśród pokojowej obsady. Niektóre ryby np. skrzydlice, rogatnice, żagiewki czy niektóre wargatki znane są z tego, że zjadają krewetki czyszczące.

W zależności od warunków i kondycji krewetek, co 3-8 tygodni następuje zrzucenie starego pancerzyka. Podczas tej tzw wylinki krewetki potrzebują schronienia, ponieważ są wtedy całkowicie bezbronne. Dlatego decydując się na krewetki warto zapewnić im sporo kryjówek wśród skał.

Krewetki te są obojnakami z zapłodnieniem krzyżowym. Jaja noszone pod odwłokiem, są łatwo widoczne. Dojrzałe larwy uwalniane są tuz po zgaśnięciu światła. Lysmata amboinensisNiestety, w typowym zbiorniku wystawowym nie jest możliwe odhodowanie dorosłych osobników. Mimo, że akwaryści z powodzeniem rozmnażają te krewetki w niewoli, wymaga to jednak sporo wiedzy i osobnych zbiorników. Należy jednak wspomnieć, że regularne uwalnianie larw do wody jest doskonałym uzupełnieniem diety koralowców.

Oprócz niewątpliwych zalet trzymania Lysmata amboinensis w akwarium rafowym, ich obecność czasami może być niepożądana, zwłaszcza przy trzymaniu gatunków korali i ukwiałów, które wymagają precyzyjnego – dopolipowego karmienia. Krewetki te są bardzo żarłoczne i potrafią, zwłaszcza jeśli występują w większych ilościach dosłownie rozerwać delikatną tkankę LPSów w celu dostania się do ledwo połkniętego przez korala pokarmu. Dlatego warto przemyśleć decyzję, wprowadzając Lysmata amboinensis do systemu, ponieważ sunięcie ich z dojrzałego akwarium jest bardzo trudne.

[fb_button]

Podwodna Majorka

Podwodna Majorka

Podwodna Majorka

Niedawno spędziłem kilka dni na Majorce. Urlop był tak zaplanowany, aby kilka dni spędzić na poznawaniu uroków podwodnego świata tamtych okolic. Z kilkudziesięciu minut materiału skleiłem sześciominutowy film mający Wam zaprezentować podwodny świat Majorki. Niestety nie było nam dane trafić na barrakudy czy rekiny, ale wody Balearów bogate są w liczne gatunki wargatków, gruperów czy garbików.  Trafiliśmy na mureny, diplodusy czy skorpeny. Z koralami raczej było kiepsko. Tych co widziałem , nie umiałem zidentyfikować, jednak w większości były to raczej proste hydroidy.  Sporo natomiast było gąbek oraz różnokolorowych glonów. Odbyliśmy 5 nurkowań do maksymalnej głębokości około 30m. Temperatura wody wahała się od 24 stopni przy dnie do 29 przy powierzchni. Zapraszam do oglądania.

[fb_button]

Akwarium w Palmie

Akwarium w Palmie

Akwarium w Palmie

[fb_button]

Wyjazd na Majorkę wypadł nam dość niespodziewanie. Mimo, że naszym głównym celem było nurkowanie wiedzieliśmy, że ostatni dzień przed powrotem spędzimy w Akwarium w Palmie. Jest to jedno z najczęściej rekomendowanych miejsc wartych odwiedzenia w Palmie i na całej Majorce. Tego typu wizyty zawsze wzbudzają u mnie obawy ze względu na moje oczekiwania jako akwarysty morskiego. Z jednej strony obawiam się plastikowej komercji i ataku disney’owskich pluszaków z produkcji „Gdzie jest Nemo?”, z drugiej, wciskania kitu turystom, którzy o akwarystyce morskiej przeciętnie wiedzą mniej niż właściciel 30L akwarium. Nie byłbym jednak sobą, gdybym odpuścił taką okazję i nie odwiedził jednego ze sławniejszych obiektów tego typu w Europie. Akwarium znajduje się we wschodniej części Palmy, niedaleko lotniska. Nasz hotel znajdował się po przeciwnej stronie miasta, więc podróż autobusami miejskimi zajęła nam ponad godzinę czasu. O ile nie podróżujecie wynajętym samochodem, czas podróży warto uwzględnić zwłaszcza podczas popołudniowych wizyt, ponieważ w sezonie letnim kwiecień – październik, kasy zamykane są o godzinie 17:00.

Akwarium w Palmie zostało otwarte w 2007 roku. Znajduje się ono 500m od plaży Playa de Palma i zawiera 55 zbiorników, które są domem dla ponad 700 rożnych gatunków z Morza Śródziemnego, Oceanu Indyjskiego, Atlantyckiego oraz Pacyfiku. Główny zbiornik – “Big Blue”, ma 8.5 m głębokości i jest jednym z najgłębszych zbiorników z rekinami w Europie. W Akwarium w Palmie mieszka ponad osiem tysięcy zwierząt z siedmiuset różnych gatunków, a łączna pojemność wszystkich zbiorników ponad pięć milionów litrów.

Cały kompleks Akwarium podzielony został na kilka części tematycznych, poświęconych nie tylko morzom i oceanom. Oprócz sekcji Morza Śródziemnego, Oceanu Indyjskiego, Atlantyckiego oraz Pacyfiku, znajdziemy kilka zbiorników słodkowodnych, terraria oraz tropikalną dżunglę. Część ekspozycji oraz olbrzymi plac zabaw dla dzieci znajdują się na zewnątrz budynków. Znajdziemy tam również restauracje oraz sklep z pamiątkami. Dodatkowymi atrakcjami są liczne interaktywne prezentacje, możliwość nurkowania w głównym zbiorniku oraz zabawy z płaszczkami.

Dumą Akwarium w Palmie jest „Gran Azul” – gigantyczne akwarium reklamowane jako najgłębsze w Europie. Ma 33m długości, 25m szerokości oraz 8,5m głębokości. Mieszka w nim 8 rekinów i ponad 1000 innych ryb. Turyści mogą je obserwować z rożnych poziomów, a także przez szklane tunele nad głowami. Przed olbrzymimi szybami ułożone są materace, na których można usiąść i podziwiać dostojnie pływające rekiny.

Trzeba przyznać, że akwaria wystawowe, jak i cała ekspozycja robią niesamowite wrażenie, zwłaszcza na turystach, którzy z akwarystyką morską nie mają nic wspólnego. Duża ilość ekspozycji ze sporą ilością materiałów edukacyjnych w kilku językach oraz dodatkowe atrakcje powodują, że wizyta w Akwarium w Palmie może trwać cały dzień i dostarczyć wielu niezapomnianych wrażeń.

Dla mnie wizyta w Akwarium w Palmie nie była czasem straconym, choć przyznam, że wiele zbiorników oglądałem z punktu widzenia akwarysty morskiego. Wszystkie akwaria były bardzo zadbane, bez śladów plag czy chorób. Bardzo podobały mi się aranżacje większych zbiorników, jednak miałem wrażenie, że tym mniejszym poświęcono mniej czasu przy projektowaniu. Brakowało mi korali wapiennych. Oprócz licznych montipor widziałem tylko kilka acropor. Pocillopory i stylophory jeśli gdzieś były, to ja ich nie zauważyłem. Trochę to szkoda, że mając gigantyczne możliwości i nieograniczony dostęp do naturalnej wody morskiej Akwarium w Palmie nie podjęło się hodowli tych korali, które wielu akwarystów z powodzeniem trzyma u siebie w zbiornikach. Podkreślam jednak, że to są tylko moje odczucia subiektywne, mocno zabarwione jakimś tam doświadczeniem w akwarystyce morskiej. Nie umniejsza to jednak faktu, że istniejące akwaria były zdrowe i urządzone ze smakiem. Na uwagę natomiast zasługuje fakt, że nigdzie nie widziałem sztucznych korali czy gąbek, za co należą się dyrekcji Akwarium brawa.

Wszystkim, którzy wybierają się na Majorkę gorąco polecam wizytę w Akwarium w Palmie. Na pewno dostarczy Wam niezapomnianych wrażeń.

[fb_button]

Zebrasoma flavescens

 Przedstawiamy kolejną część cyklu artykułów opisujacych dokładniej popularnych mieszkańców akwarium morskiego. Cykl powstał przy współpracy z Digital-Reef. Copyright (zdjęcia i tekst) – John Clipperton www.digital-reefs.com. Niniejszy cykl ukazywał się w magazynie Marine Habitat pod tytułem “Your Ultimate Species Guide”

Zebrasoma flavescens

Zebrasoma flavescens Środowisko naturalne:

Zebrasoma flavescens zamieszkują bogato porośnięte koralami, laguny na obrzeżach raf. Preferuje raczej płytsze wody, ale spotkać je można również na głębokościach czterdziestu paru metrów. Żywią się głównie glonami, porastającymi nasłonecznione dna morskie. Występują pojedynczo lub w luźnych gromadach. Tarło tych ryb zachodzi w parach lub w niewielkich grupach i jest związane z cyklem Księżyca. W dzień mają żywy, kanarkowy kolor. W nocy wyraźnie bledną, a ich boki dostają ciemniejsze zabarwienie. Po zmroku szukają schronienia w załomach skalnych lub między gęsto porośniętymi koralami. Jak wszystkie pokolce, Zebrasoma flavescens u nasady ogona posiada dwa ostre kolce, które służą do obrony lub walk terytorialnych. Za ich pomocą ryby te mogą poważnie pokaleczyć intruzów.

Hodowla:

Ryby z gatunku Zebrasoma flavescens dorastają w naturze do 20cm i są wyjątkowo aktywne, dlatego wymagają zbiorników ze sporą ilością miejsca do pływania, jak również odpowiednich współlokatorów. Minimalny zbiornik dla młodego Żółtka to 200L, jednak dorosłe osobniki wymagają już większych zbiorników. Ważne jest również to, że pływając dość dynamicznie wymagają długich zbiorników. Są z natury terytorialne, dlatego wprowadzone do akwarium na początku, mogą nie tolerować ryb o podobnym ubarwieniu i pokroju ciała, które zostały wprowadzane do akwarium później. W dużych zbiornikach, powyżej 600L można trzymać kilka Żółtków, jednak zaleca się aby wprowadzać je jednocześnie. Oprócz przestrzeni, Zebrasomy wymagają doskonałej jakości wody i są dość wrażliwe na podwyższony poziom azotanów wykazując objawy stresu. Trzymając w akwarium pokolce, należy zapewnić systemowi cyrkulację oraz solidną filtrację, która da sobie rade ze sporą ilością odchodów produkowanych przez te ryby, a ze względu na ich intensywny metabolizm, wymagany jest również odpowiednio wysoki poziom rozpuszczonego tlenu w wodzie akwariowej. Ryby te w naturze nieustannie skubią algi, dlatego w akwarium należy zapewnić im bogatą w glony dietę. Warto zaopatrzyć się w popularne w handlu algi nori, które można podawać rybom z przyczepionego do szyby klipsa.

Ryby z gatunku Zebrasoma flavescens będą również chętnie skubały wszelkiego rodzaju glony porastające skałę w akwarium, zarówno te niechciane jak i te ozdobne. Dieta roślinna może być uzupełniana o dietę mięsną np. w postaci popularnych mrożonek, jednak nie powinny one zdominować podawanego Żółtkom pokarmu.

Warto zauważyć, że większość (ok 70%) osobników Zebrasoma flavescens dostępna w handlu pochodzi z raf hawajskich. W USA istnieje lobby ekologiczne próbujące zakazać odłowu tych ryb.Zebrasoma flavescens

Wybierając Żółtka w sklepie należy zwrócić uwagę, aby ryba była dobrze odżywiona, bez objawów wychudzenia. Powinna mieć jaskrawo żółte ubarwienie, bez przebarwień, być ciekawska, aktywna i chętnie pobierać pokarm. Ryby te charakteryzują się wysokim tempem oddychania i pracą pokryw skrzelowych. Przy zakupie należy zwrócić uwagę na wszelkie nieprawidłowości w ich pracy.

Podczas łowienia pokolców warto rozważyć stosowanie pojemnika, ponieważ szarpiący się w siatce Żółtek, może się zaplątać lub uszkodzić kolce przy nasadzie płetwy ogonowej

[fb_button]

Mitrax – Mithraculus scultpus

[fb_button]

 Przedstawiamy kolejną część cyklu artykułów opisujacych dokładniej popularnych mieszkańców akwarium morskiego. Cykl powstał przy współpracy z Digital-Reef. Copyright (zdjęcia i tekst) – John Clipperton www.digital-reefs.com. Niniejszy cykl ukazywał się w magazynie Marine Habitat pod tytułem “Your Ultimate Species Guide”

 

Mitrax – Mithraculus scultpus

MitraxŚrodowisko naturalne:

Mitrax – Krab Szmaragdowy (Mithraculus scultpus) zamieszkuje wody basenu karaibskiego. Gatunek ten szczególnie upodobał sobie płytkie rozlewiska z kamiennym dnem porośniętym trawą morską i innymi glonami, którymi się żywią. Dorosłe osobniki mają rozpiętość między kleszczami dochodzącą do kilkunastu centymetrów. Ciało mają dość masywne , silnie opancerzone. Nazwa tego gatunku wzięła się z oliwkowo-zielonego ubarwienia pancerza. Jest to część strategii obronnej tych zwierząt, ponieważ wśród zielonych glonów krab ten jest trudny do wypatrzenia. Jednak trzeba wspomnieć, że podobnie jak u wielu krabów, kolor ich pancerza zależy w głównym stopniu od ich diety. Mitrax może występować np. w odcieniach brązu jeśli w jego diecie przeważają brunatnice. U Mitraxów charakterystyczne są lekko łyżeczkowate powierzchnie styczne końcówek kleszczy. MitraxDzięki temu krab łatwiej zdobywa pożywienie, którym oprócz trawy morskiej często są inne glony np. niepożądana w akwarium Valonia sp. W naturalnym środowisku Mitraxy prowadzą głównie nocny tryb życia, podczas gdy die spędzają nieruchomo w skalnych rozpadlinach.

Hodowla:

Mimo, że w handlu są dostępne jako niegroźni roślinożercy, Mitraxy są, jak większość krabów wszystkożercami, potrafiącymi dość sprawnie zapolować na mniejsze ryby w akwarium. Mogą być również uciążliwe, przewracając lub strącając korale ze skał. Niewątpliwą zaletą Mitraxów jest ich duży apetyt na glony, co czyni te kraby bardzo popularnymi mieszkańcami dojrzewających zbiorników. Wprowadzając osobnika tego gatunku do akwarium, warto położyć go w miejscu najbardziej porośniętym przez glony. Mimo początkowego stresu krab szybko zacznie zjadać glony i długo zostanie w tym samym miejscu. W dojrzałych zbiornikach, ze względu na brak diety roślinnej, kraby te mogą stanowić zagrożenie dla innych zwierząt. Warto więc wtedy przenieść kraba do refugium czy oddać do sklepu. Mitraxy efektywnie zmniejszają populacje Valonii w akwarium. W akwariach opanowanych przez ten glon warto zwiększyć cyrkulacje i poprawić odpienianie, ponieważ Mitraxy po prostu rozrywają kulki Valonii często powodując rozsiewanie zarodników co często znacznie wydłuża walkę z tym niechcianym glonem.

Rozpoznanie płci polega na obejrzeniu spodniej części kraba. Abdomen (odwłok) u tych zwierząt podwinięty jest pod tułów. U samic abdomen jest szeroki, zakrywający prawie całą spodnią część tułowia, natomiast o samców jest sporo węższy. Prawdopodobnie szeroki abdomen u samic służy do ochrony jaj, które po zapłodnieniu są noszone przez samice. W podobny sposób można określić płeć wielu gatunków krabów.Mitrax

Mimo, że w naturze Mitraxy są aktywne w nocy, w akwarium mogą być obserwowane również w dzień, wśród zacienionych skał zwłaszcza podczas karmienia. Kraby rosnąc muszą zrzucać swój zbyt mały pancerz. Podczas tego okresu, kraby są całkowicie bezbronne i mogą łatwo stać się ofiarą drapieżników. Do prawidłowego procesu wylinki u krabów czy u krewetek, wymagany jest odpowiedni poziom jodu.

[fb_button]

Tańcząca z rekinami

Tańcząca z rekinami
Tańcząca z rekinami

 

Tańcząca z rekinami

Hanna Fraser – australijska modelka działająca aktywnie na rzecz ochrony rekinów. Link do jej strony z petycją do australijskiego rządu: http://www.change.org/en-AU/petitions/the-hon-greg-hunt-mp-save-our-sharks-reject-the-western-australian-government-s-proposal-to-continue-the-shark-cull-for-the-next-three-years

Hannah Fraser ,australijska modelka słynąca z aktywnych wystąpień na rzecz ochrony raf koralowych, Shawn Heinrichs, zdobywca nagród Emmy za zdjęcia oraz Jim Abernethy, światowej sławy autorytet w dziedzinie zachowań rekinów postanowili wspólnie zaprotestować przeciwko rządowym planom regulacji wielkości populacji rekinów w australijskich wodach („Shark Cull”). Projekt nazwany został “Tears of Mermaids”.

Ich celem było przedstawienie tych wspaniałych stworzeń w prawdziwym, pozytywnym świetle. Razem stworzyli film, w którym Hannah tańczy w obecności 4,5-metrowych rekinów tygrysich delikatnie muskając ich ciała. Pikanterii projektowi dodaje fakt, że Hannah nie miała żadnego sprzętu nurkowego. Ubrana była jedynie w kostium kąpielowy, a sposób w jaki pomalowane było jej ciało, dodawał projektowi efektów artystycznych.

Bez maski, płetw oraz żadnego sprzętu ochronnego musiała polegać na swoim doświadczeniu, treningu oraz swojej ekipie, aby uniknąć niespodziewanych kłopotów. Każdy, nawet najmniejszy błąd mógł doprowadzić do poważnych obrażeń lub śmierci. Pomimo ryzyka, zespół był zdecydowany, aby doprowadzić projekt do końca i stworzyć najbardziej przełomowe obrazy, które byłyby protestem nie tylko w sprawie projektu „Shark Cull”, ale również przeciwko rzezi rekinów na całym świecie.

W wyniku kilku ataków rekinów u wybrzeży zachodniej Australii, rząd wdrożył projekt mający na celu przywrócenia bezpieczeństwa na plażach. Założeniem projektu ”Shark Cull” jest selekcjonowanie rekinów pod względem wielkości i zabijanie tych, które wykraczają poza przyjęte normy. Pomimo licznych sprzeciwów w kraju i za granicą oraz przytłaczających dowodów naukowych o nieskuteczności projektu, rząd australijski nie wycofał się podjętych planów.

Wśród gatunków rekinów najbardziej dotkniętych projektem występuje rekin tygrysi Galeocerdo cuvier. Pomimo krytycznej roli, jaką pełni ten rekin w ekosystemie oraz faktu, że gatunek ten jest zagrożony wymarciem, rząd australijski nie zamierza zrzucić projektu, a premier Colin Barnett argumentuje decyzje tym, że rekin tygrysi jest uznany z jednego z najbardziej niebezpiecznych rekinów na świecie.

Hannah Fraser razem z całą ekipą wierzą, że ich działania zwrócą uwagę światowych organizacji ekologicznych na los rekinów na całym świecie. Niniejszy film jest tylko jednym z rozdziałów walki Hannah i jej zespołu o powstrzymanie zagłady bioróżnorodności w oceanach. 

Poniżej prezentujemy dwa filmy z projektu.

(źródło:  Blue Sphere Media http://tearsofamermaid.com/splash.html#)

[fb_button]

Fungia sp.

[fb_button]

 Przedstawiamy kolejną część cyklu artykułów opisujacych dokładniej popularnych mieszkańców akwarium morskiego. Cykl powstał przy współpracy z Digital-Reef. Copyright (zdjęcia i tekst) – John Clipperton www.digital-reefs.com. Niniejszy cykl ukazywał się w magazynie Marine Habitat pod tytułem “Your Ultimate Species Guide”

Fungia

FungiaŚrodowisko naturalne:

Korale z rodzaju Fungia sp występują dość powszechnie we wszystkich wodach tropikalnych, ale ich największe zagęszczenie występuje w wodach Indo-Pacyfiku. Fungia sp. jest najczęściej znajdywana w płytkich lagunach lub na płaskich terenach rafowych. Na zagęszczenie występowania maja ogromny wpływ prądy morskie. Tam gdzie znajduje najbardziej optymalne warunki występuje w bardzo licznych skupiskach. Ze względu na dużą ilosć gatunków, w tej grupie systematycznej znajdziemy różnorodność form i kolorów; od fluoryzującej zieleni, przez purpurowy, aż do fluoryzującego pomarańczu, a wiele gatunków występuje w kilku kolorach. Większość z nich przyjmuje formy mniej lub bardziej owalne, najczęściej płaskie lub wypukłe. Gatunki Fungie są pojedynczymi polipami i w przeciwieństwie do większości korali LPS nie tworzą kolonii. Fungia sp często żyje w symbiozie z innymi organizmami np. z krewetkami z rodzaju Periclimenes

Hodowla:

Ogólnie rzec biorąc, korale z rodzaju Fungia są dość odporne na warunki panujące w domowych akwariach rafowych jeśli będzie się przestrzegało parę zasad. Fungia sp jest bardzo wrażliwa na mechaniczne uszkodzenia, dlatego, nasze okazy powinny być trzymane na sypkim i delikatnym podłożu. Drobnoziarnisty piasek nie niszczy tak delikatnej tkanki jak skała czy nawet drobny gruz skalny. Ponadto, leżąc na skale istnieje ryzyko przewrócenia się lub upadku na niżej położone skały, ponieważ korale te potrafią się wolno przemieszczać. Po drugie, przed przenoszeniem z miejsca na miejsce lub pomiędzy akwariami należy delikatnie podrażnić korala falując nad nim ręką, aby się wypompował z wody i wciągnął wypustki. Gdy umieścimy korala we właściwym miejscu miejmy na uwadze, że Fungia sp może z łatwością poparzyć inne korale, lub sama stać się ofiarą agresywnych sąsiadów. Jasne światło jest tolerowane przez te korale, bardzo ważne jednak jest, aby je stopniowo przyzwyczaić do niego zwłaszcza, kiedy zmieniamy lampę lub przenosimy korale z innych warunków np. ze sklepu. fungiaZnane są przypadki kiedy korale te zmieniały ubarwienie przy zmianie światła.

Wiele gatunków z rodzaju Fungia sp przetrwa bez dodatkowego karmienia, zalecane jest dokarmianie ich drobnym, mięsnym pokarmem lub nawet pokarmem w granulkach. Karmienie polega na położeniu pokarmu w okolicach otworu gębowego. Za pomocą ruchów wypustek pokarm zostanie szybko przetransportowany do otworu gębowego i połknięty (o ile nie zostanie podkradziony przez ryby czy krewetki). Należy zwrócić uwagę czy koral nie wypluwa w nocy nadmiaru pożywienia, ponieważ nadmiar pokarmu może wpłynąć na jakość wody.

W odpowiednich warunkach, korale te potrafią się doskonale regenerować, a niektóre gatunki są nawet rozmnażane przez łamanie.

Gatunki z rodzaju Fungia sp, są bardzo trudno identyfikowalne, dlatego trudno określić przynależność do konkretnego gatunku. Jest to tylko możliwe przy mikroskopowej analizie szkieletu.

Warto jeszcze wspomnieć, że wiele ryb akwariowych (Centrpyge sp, Chelmon rostratus) chętnie pożywi się na tkance fungii dlatego kupując te korale trzeba rozważyć resztę obsady akwarium. Wystarczy też, aby koral był regularnie drażniony przez zwierzęta lub cyrkulację, żeby doprowadzić do jego śmierci. 

[fb_button]

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Dość często na „morskich” forach akwarystycznych spotyka się posty odnośnie pomiaru zasolenia, gęstości, SG, dotyczące głownie problemów z uzyskaniem satysfakcjonującego pomiaru. W odpowiedziach i komentarzach zwykle widuje się porady typu: skalibruj, porównaj u kolegi, kup inny sprzęt. Wszystko dobrze jeśli rzeczywiście tu był problem, tzn sprzęt faktycznie był wadliwy, ale co jeśli okazuje się, że sprzęt jest dobry a pomiary złe? Nie zostaje nic innego jak korekcja parametrów – podmianka. Wnikliwy akwarysta zacznie się jednak zastanawiać, co przyczyniło się do takiej zmiany parametrów, przecież od dłuższego czasu używa tej samej soli, robi podmianki, stosuje Ballinga lub ma reaktor, Mg, Ca, kH w normie, a zasolenie nie, dlaczego???

A może powinienem zacząć z drugiej strony. Mam problemy z utrzymaniem stałych parametrów. Stosuję Ballinga w dużych dawkach, robię podmianki żeby utrzymać zasolenie na stałym poziomie, Ca, Mg, kH lecą na łeb na szyję… Co dalej?

W artykule o pomiarze zasolenia napisałem, że czuję pewien niedosyt. Wydawało mi się wtedy i mam takie przeczucie do tej pory, że nie wszystko na ten temat wiemy, albo wielu aspektów nie dostrzegamy, dlatego postanowiłem drążyć temat dalej.

Zadałem kiedyś Bartkowi pytanie, co tak naprawdę mierzymy i jakie są składowe naszych pomiarów zasolenia. Pewne dla nas było tylko jedno – nie można rozpatrywać zasolenia i innych parametrów w oderwaniu od siebie. Wszystkie pomiary, wartości są ze sobą ściśle powiązane i zmiana jednego wpływa na zmianę innego. Pozostało tylko pytanie jak powiązane i czy wybór metody pomiaru ma na to jakiś wpływ?

Zaplanowaliśmy kilka doświadczeń przy użyciu dostępnych nam metod, których wyniki, jak się okazało, były dość trudne do odczytania i pokazania. Dlaczego? Na początek krótka animacja o współczynniku refrakcji i pomiarze zasolenia refraktometrem:

Na bazie powyższego, Bartek zbudował prymitywny refraktometr ze szklanki, chcieliśmy sprawdzić wpływ składu wody na refrakcję.

To doświadczenie pokazało, że refrakcja istnieje ;-), ale różnice w refrakcji pomiędzy czystą wodą, a słoną uświadomiły nam, że w warunkach domowych ciężko będzie określić wpływ różnych jonów na załamanie promieni świetlnych. 

Wyjaśniliśmy zasadę działania refraktometru. Teraz postaramy się wytłumaczyć zasadę działania gęstościomierza. Celowo użyłem nazwy „gęstościomierz”, a nie hydrometr ponieważ to właśnie gęstość cieczy odpowiada za działanie popularnego spławika.

I znów najpierw trochę teorii.

Wypadałoby zacząć od tego, czym jest gęstość. Z punktu fizykochemicznego punktu widzenia gęstość to ilość cząsteczek w danej objętości substancji. Jednak w życiu codziennym pojęcie gęstości może odnosić się to bardziej trywialnych rzeczy np. ilość drzew na powierzchnię lasu mówi nam o tym czy las jest gęsto czy rzadko porośnięty, czy też gęsta szczotka czy też gęste włosy. W każdym wypadku mówimy o ilości czegoś na danym obszarze. Najmniej gęstym medium jakie znamy jest próżnia. Metr sześcienny próżni wazy 0 gram. Najbardziej gęstą materią jaką znamy, przynajmniej w teorii są gwiazdy neutronowe. Jeden centymetr sześcienny takiej materii waży kilka milionów ton (!!!). Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że dla wielu ludzi gęstość to pojęcie abstrakcyjne i zrozumienie działania gęstościomierza wymaga prostych przykładów.

Wracając do tematu…

Bardzo często gęstość substancji ma bezpośrednie przełożenie na jej wagę. Znacie to pytanie: „Co jest cięższe, 1kg waty czy 1kg żelaza?” Pewnie tak. Na wszelki wypadek odpowiem: 1kg waty waży tyle samo co 1kg żelaza. Jedyna różnica to to, że 1kg waty zajmuje dużo więcej miejsca niż 1kg żelaza. Dzieje się tak, ponieważ wata jest materiałem luźnym, z licznymi przestrzeniami powietrza pomiędzy włóknami waty. Jeśli zapytamy: „Co ma większą gęstość: wata czy żelazo?” to tu odpowiedź będzie dużo łatwiejsza: żelazo. Podobnie jest z każdą inna materią we wszechświecie. Jeśli mamy dwie takie same objętości rożnych substancji to substancja o większej gęstości będzie cięższa.

Zadam Wam kolejne pytanie: Dlaczego statek nie tonie? Przecież jest z żelaza, a żelazo ma większą gęstość niż woda. Statek nie tonie ponieważ średnia gęstość całej bryły statku (a więc jego wszystkich elementów konstrukcji oraz powietrza, które wypełnia statek) jest mniejsza niż gęstość wody. Wystarczy jednak otwór w dnie, aby powietrze zastąpiła woda i już średnia gęstość bryły statku nam gwałtownie rośnie. Jeśli przekroczy ona gęstość wody, statek zaczyna tonąć. Takim statkiem jest właśnie nasz gęstościomierz, zwany popularnie spławikiem. 

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Typowy spławik do pomiaru zasolenia. Model na zdjęciu wyposażony jest również w termometr

 

Aby zrozumieć zasadę działania gęstościomierza należy zahaczyć o Prawo Archimedesa ponieważ na tym prawie opiera się działanie spławika. Pisaliśmy już o tym w poprzednim artykule. Mówi ono, że ciało zanurzone w wodzie będzie pozornie lżejsze o tyle, ile waży wyparta przez nie woda. Jak to się ma do spławika? To proste. Im więcej wyprze wody, tym głębiej się zanurzy, a skoro ma stałą wagę to głębokość zanurzenia zależy od wagi (gęstości) wody do której jest włożony. No, a od czego zależy gęstość wody? Od ilości soli w niej rozpuszczonej. Im bardziej słona woda, tym jest gęstsza. W wodzie RO spławik zanurzy się głębiej, ponieważ woda słodka jest lżejsza. Ten sam spławik w wodzie słonej, wyprze mniej wody ponieważ woda słona jest cięższa (a spławik cały czas taki sam).

Kto nie ma ochoty czytać naukowych rozważań, może przewinąć na koniec artykułu do Podsumowania. Jednak mocno polecamy przebrnięcie przez cały tekst. 

Razem z Bartkiem zaczęliśmy porównywać refraktometr i gęstościomierz, aby wyłonić tą “lepszą” metodę pomiaru zasolenia. Zupełnie przypadkiem natknąłem się artykuł, w którym porównano już obie metody i rozpisano udział jonów w tworzeniu zasolenia i współczynnika refrakcji. Godziny dyskusji, wałkowania tematu, wertowania Internetu, a tu… rozwiązanie, jak się okazuje stare, bo prawie wiek temu ktoś już o tym myślał.

http://misclab.umeoce.maine.edu/education/VisibilityLab/reports/SIO_76-1.pdf

Na stronie 18 jest tabela 3-1, którą pozwoliłem sobie trochę zmodyfikować, gdyż potrzebne to będzie do naszych późniejszych obliczeń. Dane składu wody morskiej pobrałem z http://www.seafriends.org.nz/oceano/seawater.htm 

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela1: Udział procentowy jonów w pomiarze zasolenia 35‰ wody morskiej refraktometrem (dRI % – procent udziału jonu w zmianie indeksu refrakcji RI – Refractive Index) oraz „spławikiem” (dSG % – procent udziału jonów w gęstości względnej), oraz zawartość jonów w mg/kg w naturalnej wodzie morskiej (NSW – Natural Seawater). 

 

Po przeanalizowaniu powyższej tabeli mieliśmy już niemalże pewność, że wynik pomiaru zależy od składu wody, a w niektórych przypadkach jedno z urządzeń fałszuje wyniki, tylko które i o ile?

Pierwsze, co zwróciło naszą uwagę, to fakt, że ponad 90% pomiaru indeksu refrakcji, czyli de facto pomiaru zasolenia refraktometrem, stanowią jony chloru, że to głownie one załamują światło. Druga istotna sprawa, to to, że obecność jonów magnezu zmniejsza refrakcję, czyli zmniejsza wynik pomiaru zasolenia, w przeciwieństwie do pomiaru gęstości, gdzie każdy jon „dodaje się” do całkowitego wyniku. Mimo, że ta druga sprawa nie była dla nas dużym zaskoczeniem, gdyż ten efekt opisywany był w artykule http://reefkeeping.com/issues/2006-12/rhf/ , różnica pomiędzy obiema metodami wynosząca 5% wydaje się być znacząca.

Za cel obraliśmy sobie stworzenie arkusza kalkulacyjnego, umożliwiającego symulację zmian zasolenia mierzonego obydwoma metodami, w zależności od składu jonowego wody. Inne jony dodaliśmy celem uzupełnienia przybliżeń dla dSG %.

Zasolenie: Skoro zasolenie wynosi 35‰, to znaczy że w 1kg solanki znajduje się 35000mg substancji rozpuszczonych, tu obliczenia były łatwe.

SG: Tu trochę trudniej, ale SG i zasolenie, to w sumie stosunki wagowe, więc wystarczyło SG dla 35‰ podzielić wg procentów dSG % i przeliczyć na każdy mg jonu.

RI: Nie bardzo wiedzieliśmy jak to ugryźć, ale skoro tabela podaje udział procentowy pierwiastka w tworzeniu całkowitego współczynnika refrakcji, a procenty można dodawać, to sytuacja jest analogiczna jak przy SG. Dlatego, skoro RI NSW 35‰ = 1,33940, a Ri RO = 1,333, to różnica tych wartości, czyli 0,0064 to sumaryczny RI dla wszystkich pierwiastków. Wystarczyło tylko policzyć ile z tego przypada na każdy jon (z dRI %), a potem ile na każdy miligram tego jonu.

Indeks Refrakcji, SG i zasolenie mają liniową zależność, mogliśmy więc bez większego problemu przeliczać obliczony RI i SG na zasolenie.

Na podstawie powyższego zbudowaliśmy tabelę, która uwzględnia udział procentowy pierwiastków w tworzeniu współczynnika refrakcji, SG i zasolenia. Jako punkt wyjściowy przyjęliśmy NSW (skład naturalnej wody morskiej) o zasoleniu 35‰. Każda zmiana (wzrost lub spadek) będzie zmieniała zasolenie w odpowiednich dla tego jonu proporcjach, w określonym sposobie pomiaru. Tabela wygląda następująco:

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 2: Parametry początkowe i obliczone wartości zasolenia mierzonego różnymi metodami.

 

Jak widać, zasolenie NSW niezależnie od wybranej metody pomiaru jest zawsze takie samo. Teraz zaczniemy analizować różne sytuacje kiedy akwarysta dodaje różnych płynów Ballinga w różnych układach. Zwróćcie uwagę na dół tabeli. W trzech kolejnych kolumnach przedstawiamy kolejno:

  • wynik zasolenia mierzony refraktometrem
  • prawdziwy wynik zasolenia po zmianach
  • wynik zasolenia mierzony spławikiem

W kolejnych tabelach przedstawiamy zmiany wyników odczytów zasolenia mierzone refraktometrem i spławikiem. Pamiętajcie, że prawidłowy wynik podaje środkowa kolumna

 Co się stanie, jak zwiększymy stężenie jonów Mg2+ o 100mg/l?

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 3: Zasolenie mierzone różnymi metodami, jeśli w wodzie jest 100mg Mg2+ więcej w porównaniu z NSW.

 

Właśnie tego szukaliśmy, równowaga jonowa i zasolenie. Praktycznie w tym wypadku „spławik ma rację” a refraktometr nie. To może ktoś teraz powalczy z Bryopsis magnezem mając tylko refraktometr?

Dobrze, dobrze. Wiem, chemia, jony, pary, elektroobojętność. Nikt przecież nie dodaje samych jonów Mg+, najczęściej jest to MgCl2. Skoro z 23,4mg Mg2+ dajemy 71mg Cl-, to ze 100mg dajemy ok. 303,5mg Cl-. Wprowadzamy to do tabeli.

 

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 4: Zasolenie mierzone różnymi metodami, po dodaniu 100mg Mg2+ w postaci MgCl2 w porównaniu z NSW.

 

Wynika z tego, że różnica się niweluje. Z 0,14 zrobiło się 0,05. Zróbmy więc taką samą symulację dla wapnia. Poziom wapnia podniesiemy do 500mg/l

Najpierw same jony Ca2+

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 5: Zasolenie mierzone różnymi metodami, po dodaniu 84mg Ca2+.

 

A teraz CaCl2:

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 6: Zasolenie mierzone różnymi metodami, po dodaniu 84mg Ca2+ w postaci CaCl2

 

W tym porównaniu, niezamienna różnica 0,02 w pierwszej tabeli robi się znamienna w drugiej, tu różnica jest już 0,11. Warto zauważyć, że w tabelach 3 i 5 refraktometr pokazał wyższe zasolenie niż spławik, a to z powodu dużego udziału jonów chlorkowych w tworzeniu zagięcia światła. Dodatkowo, warto porównać tabele 3 i 5 pod względem różnic wyników różnych metod pomiaru. W przypadku MgCl2, jony magnezu „niwelują” w niewielkim stopniu wpływ chlorków na pomiar refraktometrem, natomiast w przypadku CaCl2 jony Ca+ „dodają” się do wyniku. W tabeli 3 różnica wyników jest mniejsza niż w tabeli 5, mimo że w obu dodane były też chlorki.

Zadaliśmy więc sobie pytanie, jak to ma się do Ballinga? Na początek powtórka z chemii, czyli, jak to wygląda chemicznie.

CaCl2 + 2NaHCO3 => CaCO3 + 2NaCl + H2O + CO2

Aby było łatwiej, będziemy to wszystko rozpatrywać w mililitrach. Żeby uprościć sobie jeszcze sprawę, to warto pamiętać, że w 1ml NaHCO3 (czyli roztworu kH) jest 1mmol NaHCO3, a w 1ml CaCl2 (ilu wodny by nie był) jest 0,5mmol CaCl2. Magnez na chwilę obecną pomijamy.

Przeliczając teraz mililitry (milimole) na gramy, otrzymujemy, że w mililitrze roztworu CaCl2 jest 20mg Ca2+ i 35,5mg Cl-, a w 1 ml roztworu NaHCO3 jest 23mg Na+. Z równania wynika, że dodając po 1ml obu roztworów przybędzie nam tyle miligramów jonów, ile napisałem powyżej.

Żeby było można posługiwać się mililitrami i symulować zmiany, musieliśmy zmodyfikować odpowiednio tabelę. Po pierwsze dodaliśmy pojemność akwarium. Dzięki temu można rozpisać własne dawki i zobaczyć długoterminowe wahania zasolenia. Po drugie, suplementujemy CaCl2, NaHCO3, MgCl2, dlatego jony chloru dodawane są automatycznie po wpisaniu objętości CaCl2 i MgCl2. Po trzecie, Na+ się nie suplementuje, jest to „odpad” po suplementacji wodorowleglanów i dlatego z każdym mililitrem NaHCO3 przybywa 23mg jonów sodu, oczywiście przeliczonych na pojemność akwarium.

Tabelę taką zrobiliśmy w dwóch wersjach. Pierwsza zakłada dodawanie płynów celem korekcji (podniesienia) zawartości wapnia, lub wodorowęglanów. Symulacja w tej tabeli wygląda następująco:

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 7: Zasolenie mierzone różnymi metodami podczas podnoszenia zawartości wapnia w wodzie przy użyciu „równego” Ballinga (kumulacja dawek)

 

I to samo, tylko bez NaHCO3

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 8: Zasolenie mierzone różnymi metodami podczas podnoszenia zawartości wapnia w wodzie przy użyciu samego CaCl2 (kumulacja dawek)

 

Wyraźnie widać różnice w pomiarach różnymi metodami przy nierównym podawaniu płynów Ballinga.

Druga wersja tabeli zakłada suplementację, celem utrzymania stałych parametrów. Z wpisanych ilości Ca2+, Mg2+ brane są do obliczeń tylko jony chlorkowe, gdyż wapń i magnez ulegają prawie natychmiast konsumpcji, ich poziom nie zmienia się. Z NaHCO3 zostaje w roztworze tylko Na+, a HCO3- zużywany jest w procesie kalcyfikacji, lub zobojętniania kwasów. Ta wersja tabeli jest o tyle ciekawa, że pozwala na symulację zbiornika prowadzonego bez podmianek i przy użyciu metody Ballinga. Jeśli chcemy zobaczyć co się stanie po roku takiego prowadzenia akwarium, wystarczy dawkę dzienną pomnożyć przez 365 i wpisać wartości. Oczywiście, skrupulatni zauważą, że będzie tu małe przekłamanie, bo podawanie płynów Ballinga to też jakieś objętości, ale chodziło nam bardziej pokazanie zmian bilansu jonów w akwarium a nie super dokładności.

Zakładamy więc, że zbiornik 100l otrzymuje każdego dnia 50ml roztworów CaCl2 i NaHCO3. Startujemy z zasolenia jak w NSW. Zmany zasolenia wyglądają następująco:

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 8: Dzień pierwszy zbiornika 100l, równy Balling po 50ml.

 

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 9: Dzień siódmy zbiornika 100l, równy Balling po 50ml.

 

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 10: Dzień czternasty zbiornika 100l, równy Balling po 50ml.

 

Wyraźnie widać, że dodawanie płynów Ballinga wpływa na zasolenie. Rozbieżności pomiędzy wskazaniami refraktometru i salimetru są minimalne. Należałoby jednak zrobić podmiankę i wyrównać zasolenie ;-)

Prześledźmy teraz sytuację, kiedy akwarysta dodaje 50ml CaCl2 i 80ml NaHCO3 (najczęstsza sytuacja, kiedy spadek zużycie kH jest większe od wapnia), potocznie „nierówny Balling”.

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 11: Dzień pierwszy zbiornika 100l, nierówny Balling 50ml CaCl2 i 80ml NaHCO3.

 

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 12: Dzień siódmy zbiornika 100l, nierówny Balling 50ml CaCl2 i 80ml NaHCO3.

 

Refraktometr kontra spławik – wady, zalety…

Tabela 13: Dzień czternasty zbiornika 100l, nierówny Balling 50ml CaCl2 i 80ml NaHCO3.

 

No i właśnie tutaj pojawia się problem. Im dłużej stosujemy „nierównego Ballinga” tym bardziej nie wiemy co mamy w zbiorniku i których wskazań się trzymać.

Czy rzeczywiście jest to problem? Nie jesteśmy w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Prawdopodobnie na dłuższą metę – tak, prawdopodobnie przy braku podmianek – tak, prawdopodobnie przy braku stosowania soli bez soli – tak.

Podsumowanie

 

Można tutaj wyobrazić sobie sytuację, która najprawdopodobniej istnieje w naszych zbiornikach. Stosowanie Ballinga zwiększa zasolenie przez dostarczanie sodu i chloru, więc każda podmianka jest „mniej słona” niż być powinna. Mniej soli, znaczy mniej mikroelementów dostarczonych z podmianką, czyli z każdą podmianką zamiast dostarczać mikroelementów dodatkowo „okradamy” system. Idealnym rozwiązaniem wydaje się być reaktor lub „kalkwasser”, obie metody choć nie są pozbawione wad, dostarczają tylko to co powinny, pokrywają zużycie wapnia i wodorowęglanów. Nie ma wzrostu sodu i chloru, które w głównej mierze wpływają na pomiar zasolenia.

Rodzi się pytanie, czy stosując Ballinga lepiej używać refraktometru czy salimetru? Na to pytanie też trudno udzielić odpowiedzi. Ja osobiście szukałbym czegoś pomiędzy. Szukałbym pomiaru, który powie nam coś o tym co rzeczywiście jest w wodzie. Nie musi to być jeden pomiar, ale dwa, trzy pomiary, których wzajemny układ powie nam, co należy w danej chwili zrobić. Jak widać z powyższych rozważań oba urządzenia mogą wpędzić akwarystę w pułapkę. Ich szczególna wrażliwość na jony Cl- (refraktometr) i Na+ i Cl- (spławik) może w dłuższym okresie czasu doprowadzić do sytuacji, kiedy wyniki na obu urządzeniach są mocno zniekształcone przez obecność kumulującego się chlorku sodu. Można użyć tutaj analogii do prędkościomierza samochodu, który pokazuje stałą prędkość mimo, że samochód jedzie coraz wolniej.  

Z Tabeli 1 wynika, że jeśli zasolenie mierzone refraktometrem jest większe niż mierzone spławikiem, to w systemie jest prawdopodobnie nadmiar chloru, jeśli jest odwrotnie – nadmiar sodu, oczywiście przy założeniu, że inne parametry są stałe. Sytuację komplikuje parę rzeczy. Po pierwsze – „dyskretna różnica” we wpływie NaCl na pomiar obiema metodami. W przypadku refraktometru, NaCl stanowi 92,25% pomiaru, w przypadku spławika 85,65% pomiaru. Po drugie – wpływ jonów magnezu, a po trzecie – brak punktu odniesienia, choć prawdopodobnie za taki można przyjąć świeżą solankę pod warunkiem znajomości jej dokładnego składu w danym zasoleniu. Jest jeszcze jedna rzecz, a mianowicie dokładność pomiaru. Nie jesteśmy w stanie uchwycić tak małych różnic zasolenia, tym bardziej, jeśli pomiary dokonywane są różnymi metodami. Dlatego – szukajmy dalej.

Przyznam się szczerze, dyskutowałem na ten temat z Bartkiem wiele godzin. Mieliśmy nadzieję, że znalezienie tych zależności da choć cień nadziei na sposób rozwiązania głównego akwarystycznego problemu – zbliżenia warunków w akwarium do warunków naturalnych. Z przyczyn opisanych powyżej, nie udało się opracować konkretnej metody, ale może czegoś jeszcze nie zauważyliśmy. Nie podlega jednak dyskusji, w czym jesteśmy zgodni, że zasolenie to nie jeden parametr, tylko suma wieeeeeeeeelu czynników, różnie wpływających na ostateczny odczyt w danej metodzie pomiaru.

Jak zmieniają się podstawowe parametry w akwarium w czasie, w jakim stopniu się stabilizują, jaki wpływ na nie mają podmianki, postaramy się napisać wkrótce.

Na koniec przedstawiamy wady i zalety spławika i refraktometru:

Spławik

  • Prosty pomiar. Wystarczy odlać trochę wody do cylindra pomiarowego i włożyć tam spławik
  • Spławik jest bardzo delikatny i łatwo ulega potłuczeniu. Z tego względu pomiar powinien być robiony poza akwarium. Nie chcemy przecież, aby ołowiane kulki balastu trafiły do akwarium.
  • Pomiar spławikiem akwarystycznym jest obarczony dość sporym marginesem błędu około +/- 0,002
  • Pomiar spławikiem jest wrażliwy na temperaturę wody lub bąbelki powietrza przyczepione do powierzchni spławika.
  • Odczyt z podziałki może być utrudniony przez menisk wody lub zjawisko paralaksy
  • Spławik można kalibrować tylko jeśli zawyża wynik
  • W tanich gęstościomierzach istnieje ryzyko przesunięcia skali w szklanej rurce.
  • Stosunkowo niska cena

Refraktometr

  • Pomiar wymaga odrobinę wprawy i silnego światła
  • Urządzenie delikatne, ale dość odporne na wstrząsy
  • Dokładność rzędu +/- 0,002
  • Mniej wrażliwe na warunki pomiaru
  • Współczynnik refrakcji jest zależny od temperatury wody. Nowoczesne refraktometry posiadają  funkcję ATC – automatic temperature compensation
  • Posiada łatwą możliwość kalibracji
  • Zdecydowanie droższe od spławika

 

Na koniec pytania dla Was:

– Co jest cięższe – wata czy żelazo?

– Czy żelazny odważnik o wadze 1kg bedzie pływał w rtęci czy też utonie?

 

 

Pozdrawiamy,

Piotr Staniewski i Bartek Stańczyk

[fb_button]

Stenorhynchus seticornis – Arrow Crab

 Przedstawiamy kolejną część cyklu artykułów opisujacych dokładniej popularnych mieszkańców akwarium morskiego. Cykl powstał przy współpracy z Digital-Reef. Copyright (zdjęcia i tekst) – John Clipperton www.digital-reefs.com. Niniejszy cykl ukazywał się w magazynie Marine Habitat pod tytułem “Your Ultimate Species Guide”

Stenorhynchus seticornisArrow Crab

Środowisko naturalne:

Skorupiaki z rodzaju Stenorhynchus zamieszkują tropikalne obszary Atlantyku, głównie w okolicach Florydy, Wysp Bahama i basenu Morza Karaibskiego. Występują licznie w środowisku rafowym na głębokościach 3 -180m. Są to wolno poruszające się kraby, które w naturze są aktywne nocą. W ciągu dnia chowają się w skalnych szczelinach i rozpadlinach. Ciekawostką jest fakt, że Stenorhynchus seticornis może zamieszkiwać pewne gatunki ukwiałów, a nawet jeżowce z rodzaju Diadema sp. Arrow Crab jest wszystkożercą. W jego diecie znajdują się małe bezkręgowce rafowe np. rurówki czy wieloszczety. Duże osobniki potrafią jednak zapolować na inne skorupiaki lub nawet na mniejsze ryby.

Hodowla:

Z powodu szybkiego wzrostu i rozmiarów dorosłych osobników sięgających 18cm, kraby te powinny być trzymane w sporych zbiornikach o wielkości co najmniej 270L. Tradycyjnie, jak przy innych bezkręgowcach morskich trzymanych w akwarium, parametry wody powinny być maksymalnie zbliżone do naturalnej wody morskiej. Kraby Stenorhynchus seticornis są z natury terytorialne i mogą stanowić zagrożenie dla innych zwierząt w akwarium rafowym jeśli nie będą regularnie karmione. Istnieją liczne przypadki atakowania przydaczni, rurówek i krewetek. Potrafią poczynić spustoszenia wśród innych pożytecznych organizmów zamieszkujących piaszczyste dno zbiornika (lub DSB).

Z drugiej strony kraby Stenorhynchus seticornis mogą łatwo stać się ofiarą innych drapieżników w momencie zrzucania starego pancerza. Utracone w walce kończyny odrosną, ale należy unikać takich sytuacji.

Przy zakupie Stenorhynchus seticornis, warto sprawdzić czy krab jest „kompletny” i czy posiada wszystkie odnóża oraz szczypce.

Mimo drapieżnej natury Stenorhynchus seticornis skorupiaki te są bardzo interesującym obiektem do obserwacji i efektywnym członkiem „ekipy czyszczącej”. Mimo, że nie jest to typowe zachowanie, zauważono, że zwłaszcza w niewoli, kraby te mogą zjadać wirki i Aiptasia sp.

W domowych akwariach trzymanie dwóch osobników Stenorhynchus seticornis z reguły kończy się śmiercią jednego z nich, jednak zdarzaja się przypadki, zwłaszcza w większych akwariach, kiedy dwa osobniki mogą współistnieć pokojowo co może zachęcać do hodowli tego gatunku. W większych akwariach rafowych możliwe jest rozmnażanie tych krabów. Po wykluciu, larwy przechodzą kilka etapów planktonowych. Niestety w typowych akwariach larwy nie przetrwają do stadium dorosłego, nie mniej jednak z ich obecności skorzystają inne zwierzęta.

[fb_button]

Bali – okiem importera

Bali

[fb_button]

Bali – okiem importera

Nie każdy akwarysta zdaje sobie sprawę jak trudno sprowadzić do naszego pięknego kraju żywe zwierzęta tropikalne. Pomijając przeprawę celno-weterynaryjną na lotnisku, która to zasługuje na kompletnie inną opowieść, bardzo ważnym aspektem jest znalezienie wiarygodnego partnera po drugiej stronie oceanu. Na świecie jest bardzo wiele firm, które eksportują żywe zwierzęta – jedne to duże farmy koralowców – hurtownie z setkami zbiorników, ale też są i małe rodzinne firmy, które próbują utrzymać się w tej branży. W Indonezji, skąd pochodzi przychodzi do Polski chyba najwięcej dostaw takich firm jest tysiące. Jak więc zdecydować , z którą współpracować? Bardzo często dochodzi do sytuacji,gdy po kilku, czy kilkunastu dostawach nagle kontakt się urywa a wpłacone pieniądze są już stracone na zawsze – niestety nie ma praktycznie możliwości wyegzekwowania naszych należności. Dlatego też, gdy i naszą firmę dotknęła po raz kolejny taka właśnie sytuacja postanowiliśmy sami, na własne oczy przekonać się z kim współpracujemy i poszukać nowych dostawców. Jak w każdym biznesie najważniejsze są relacje, tak więc postanowiliśmy w nie zainwestować i dosłownie w ciągi tygodnia zaplanowaliśmy i zrealizowaliśmy naszą wyprawę do Indonezji. Jako,że kilka lat współpracowaliśmy (i do dzisiaj ta współpraca trwa) z jedną z firm z Jakarty wysłaliśmy maila z informacją, że przyjeżdżamy i chcielibyśmy się spotkać. Otrzymaliśmy odpowiedź, ze z przyjemnością nas ugoszczą, odbiorą z lotniska i pomogą w zarezerwować hotel. Zasadniczo nie liczymy na tak szeroką pomoc – co więcej, zazwyczaj dobrze sobie radzimy na obcym terenie i właściwie nie mamy problemu czy to w poruszaniu się po obcym mieście czy też w znalezieniu noclegu, ale chętnie przystaliśmy na propozycję Candry. I całe szczęście!!! Po wylądowaniu w Jakarcie odebrała nas z lotniska Lani – siostra właścicielki hurtowni, z którą współpracujemy. Gdy opuściliśmy klimatyzowany budynek lotniska i wyszliśmy na parking poczułam się jakby ktoś mnie wrzucił do pralki automatycznej, nastawił temp. 90st i program z wirowaniem. Było bardzo gorąco, bardzo parno, powietrze miało dziwny słodkawy zapach a do tego wokół panował ogromny ruch, mimo, że było to godz. 22-ga. Do hotelu jechaliśmy ponad godzinę przez miasto, które przypominało ul – nie wiem, czy na jezdni były wytyczone jakieś pasy – zresztą to byłoby bez sensu – i tak każdy jechał jak chciał, używając klaksonu do sygnalizowania czy to zmiany pasa, zmiany kierunku ruchu czy innej zmiany:) Trudno nawet opisać ten tłok na autostradzie, co chwila samochody stłaczały się w jakim miejscu aby potem nagle się rozjechać w swoje strony i tak w kółko. W tym momencie pomyślałam, ze chwała Bogu, że Lani zaoferowała nam swoją pomoc. Po zakwaterowaniu w hotelu postanowiliśmy jeszcze pokręcić się po okolicy. Jednak czy to okolica była opustoszała, czy godzina już bardzo późna , dość powiedzieć ze nic wokoło się nie działo a gdy trafiliśmy w końcu do jakiegoś domu towarowego to czułam się jak na nocnej wyprzedaży. Usiedliśmy w końcu w barze i biorąc do ręki menu zdaliśmy się na obrazki, bo nikt z obsługi nie mówił słowa po angielsku. Nie potrafię do dziś powiedzieć co wtedy jedliśmy – było smażone, słone i dobre.

Bali

Menu

Na drugi dzień umówiliśmy się z Lani na 9.00 i miała nas zabrać do hurtowni, która znajdowała się dość spory kawałek od naszego miejsca zakwaterowania. Dzięki temu mogliśmy spokojnie obejrzeć miasto za dnia – i faktycznie były to niesamowite widoki – ile rzeczy można załadować na motor! A na rowerze mieści się warsztat krawiecki i ze peugeot dobrze wygląda ze znaczkiem mercedesa. Hurtownia – tak sądzę , znajdowała się obierzach miasta i zajmowała powierzchnię ok.300m2 – i oprócz biur cała była na powietrzu. W końcu mieliśmy również poznać Candrę – osobę, z którą kontaktowaliśmy się w sprawie naszych zamówień i dostaw. Jakież było nasze zdziwienie, gdy Candra okazał się mężczyzną:-)))))

Bali

Ulice Jakarty

Warunki w jakich trzymane były zwierzęta z naszego punktu widzenia były bardzo surowe – większość zwierząt pływało z betonowych zbiornikach a akwaria z rybami były dość mocno zaglonione.

Bali

Hurtownia pod gołym niebem

Cały obieg był podłączony do jednego odpieniacza – Aqua Medic Turboflotor 5000, za oświetlenie robiło słońca a raz w tygodniu dowozili wodę z oceanu na podmianę – jakiś 20 tys litrów. Filtracja oparta została na żywej skale a zbiorniki okrywała siatka, która chroniła zwierzaki przed ptakami. Bali  

Bali

„Targ Rybny”

Poznaliśmy całą załogę, wszyscy okazali się niezwykle serdeczni i gościnni. Na koniec wysłaliśmy z komputera Candry pozdrowienia dla naszej sklepowej ekipy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Lani zabrała nas na taką lokalną giełdę akwarystyczną – miejsce, na świeżym powietrzu, gdzie w małych boksach, czy po prostu na straganach stały worki z karpiami koi, welonkami, bojownikami czy roślinami – po prostu jak każdy inny towar, jak u nas pomidory czy ogórki. Warunki spartańskie i raczej nikt nie zaprząta sobie głowy komfortem zwierząt. Były też boxy z akwarystyka morską, gdzie podziwialiśmy misternie wykonane zabudowy – rzeźbione w azjatyckie smoki szafki i korony, a także akwaria załadowane niemal po sufit koralowcami. Zresztą w doskonałej kondycji.

Bali

Sklep z morszczyzną

   

Bali

I kolejny sklep z morszczyzną

  Po całym dniu pełnym wrażeń Lani zabrał nas do tradycyjnej indonezyjskiej restauracji, gdzie mieliśmy okazję posmakować fantastycznych potraw – zresztą nie tylko potrawy ale też i samo miejsce, otoczenie, niezwykle klimatyczne, urocze domki na wodzie, wszystko tak inne niż to, czego do tej pory spotkaliśmy uświadomiło nam jak jesteśmy daleko i jak fantastyczna jest wschodnia kuchnia.

Bali

Na pierwszym planie smażone gurami

  Przyszła pora na pożegnania, bo naszym celem była wyspa Bali. Dostaliśmy się tam korzystając z miejscowych linii lotniczych i po niecałej godzince staliśmy już pod kolorowym napisem Welcome to Bali ! Szybko do hotelu, szybki wypad gdzieś na miasto , szybka przekąska ze smażonej żaby i spać, bo jutro miał być niezwykle pracowity dzień. Trzeba pamiętać, że nie pojechaliśmy tam dla przyjemności. Rano wszystko wyglądało jeszcze lepiej, słońce pięknie świeciło, trochę przyzwyczailiśmy się już to upału i pełni zapału ruszyliśmy do Kuty – chyba najsłynniejszego kurortu na wyspie, słynącego nie tylko niezwykle bogatej oferty turystycznej, bogatego nocnego życia ale też i tsunami, które nawiedziło wyspę w 2004r. Plan był taki : wsiąść w taksówkę, znaleźć przytulne miejsce na nocleg, odwiedzić wypisane na karteczce firmy, nawiązać kontakty i poddać się błogiemu lenistwu. Pierwszy punkt poszedł gładko – już przed wyjazdem znaleźliśmy informację, aby łapać taksówki korporacyjne, koniecznie niebieskim ptakiem w logo – i tak tez uczyniliśmy. Bardzo kontaktowy kierowca jeździł z nami po zatłoczonym mieście i pomagał szukać noclegu. Bez skutku – wszystko albo zajęte, albo standard poniżej oczekiwań – albo wręcz przeciwnie standard świetny ale nie na naszą kieszeń. Co było robić? Szybka zmiana planów – pokazaliśmy naszemu kierowcy adresy, które chcieliśmy zaliczyć w Kucie . Okazało się, ze pierwszy adres nie istnieje. Pod drugim adresem zastaliśmy dom w kompletnej ruinie, dodatkowo na skraju zapadnięcia po niedawnym trzęsieniu ziemi. Idąc przez cuchnące podwórko, mijaliśmy biegające szczury i bawiące się obok dzieci. Mijając te straszne widoki zastanawialiśmy się gdzie tu może być firma zajmująca się exportem zwierząt? I faktycznie – naszym oczom ukazała się dosłownie połowa domu – połowa, tak jakby ktoś przeciął budynek nożem – to skutek tąpnięcia sprzed niemal 2 tygodni. I na tyłach tego półdomu stały ustawione na regałach zbiorniki – sześć czy osiem, coś tam w nich pływało ale widok generalnie był niesamowicie przygnębiający i wzbudzał nasz niepokój. Właściciel tego przedsięwzięcia był niezwykle uprzejmy i czuliśmy,że bardzo zależy mu na nawiązaniu współpracy ale obawiam się, że nie byłby w stanie realizować naszych zamówień. Lekko przygnębieni tym widokiem udaliśmy się pod kolejny adres już poza Kutą – gdzieś na trasie w drodze do Candidasy. Tym razem nie było wątpliwości,ze znajdujemy się w mega wielkiej hurtowni z żywymi zwierzętami. W hurtowni z tradycjami, ponieważ istnieje ona od ponad 40 lat. Początkowo właściciele byli wobec nas niezwykle nieufni ale w końcu udało się przełamać lody (może dzięki firmowym koszulkom, które im podarowaliśmy) i po wpisaniu kodu w zamek szyfrowy otworzyły się przed nami wrota (dosłownie) do przemysłu akwarystycznego. Hurtownia zajmowała kilka wielkich hal, każda z innymi zwierzętami: jedna z koralowcami miękkimi, jedna z rybami, z bezkręgowcami, kwarantanna i osobno szpital.

Bali

Systemy filtracyjne

Jedno z pomieszczeń było całe zawalone styropianowymi boxami i tam właśnie pakowano i przygotowywano dostawy. Można śmiało założyć, ze dziennie kilkaset kartonów było pakowanych importowanych do wielu firm na całym świecie .

Bali

Pakowanie

Dostaliśmy przewodnika, który w bardzo fajny i przystępny sposób opowiedział krótko o historii i działalności firmy. Przy ogromnej wilgotności i temp. sięgającej 30st widzieliśmy w zbiornikach chyba wszystkie dostępne w tym regionie zwierzęta, dodam również że np. ryby były posegregowane rozmiarami. Nad wszystkimi zbiornikami wisiały chińskie oprawy ledowe, natomiast filtracja mechaniczna oparta była na odpieniaczach schurana. Na tym zakończyliśmy pierwszy etap naszej podróży. Udaliśmy się następnie w głąb wyspy aby odwiedzić to co interesowało nas najbardziej – farmy koralowców. Bardzo chcieliśmy przekonać się jak wygląda propagacja – jak przechowywane są koralowce, gdzie “rosną” – a gdzie “dojrzewają” kolorystycznie.Jak się okazało pierwsza z farm była w zasadzie jakieś 200 metrów od domku, w którym się zatrzymaliśmy i jakieś 100m od brzegu oceanu. Wszystkie “platformy” znajdują się na głębokości około 2.5-3m (przy średnim stanie wody) i nawet acropory deepwater były trzymane na tej niewielkiej głębokości – ale tylko na południu wyspy.  

Bali

Szkólka korali

 

Tam gdzieś jest farma...

Tam gdzieś jest farma…

 

 

 

 

 

Rafy wokół wschodniego wybrzeża Bali są imponujące. W szczególności te, które w tej chwili odradzają się po El Ninjo, prąd morski, który zniszczył wiele z nich w 2006 roku. Z relacji ludzi, z którymi mieliśmy okazję porozmawiać spustoszenia w tamtym czasie były naprawdę znaczne – wiele “pól” koralowych zostało pustych a te, które przetrwały zostały bardzo przerzedzone.Jednak nadal można spotkać wiele miejsc – jak White Sand Beach (niedaleko miejscowości Candidasa) gdzie dosłownie przy brzegu natykamy się na lasy acropor średnicy nawet 1.5 – 2m! Naprawdę robi to kolosalne wrażenie. 16   A jeszcze większe robi prażące tam słońce! Trafiliśmy na początek pory deszczowej i choć deszcz padał tylko raz w nocy to przy temperaturze 31-33 stopnie w nocy i cholernie wysokiej wilgotności dla przeciętnego europejczyka temperatury są średnio “komfortowe”. W dzień przy palącym słońcu w ciągu 2 godzin można opalić się (w zasadzie poparzyć się) na piękny kolor “red lobster”Wracając jednak to samych farm: na moje pytanie – dlaczego koralowce rozmieszczone są w różnych miejscach wokół wyspy? – usłyszałem, że farmy pełnią różne funkcje: na północy wyspy, gdzie prądy wody są cieplejsze, na głębokości ok. 3m są stanowiska hodowlane i temperatura wody wynosi ok. 25.5 – 26 stopni – tam koralowce rosną bardzo szybko ale jednak odbywa się to kosztem wybarwienia.. Bali   Na południu wyspy, gdzie przy dnie jest dosyć silny zimny prąd i temperatura na głębokości 3m nie przekracza 23.5 stopni(!) koralowce wybarwiają się bardzo intensywnie co zresztą mieliśmy okazję zaobserwować. Wiele farm sąsiaduje niemal bezpośrednio z plażami ale „pilnują „ ich lokalni rybacy, , aby nikt niepowołany bez zgody właścicieli niczego z wody nie wyciągał. Niedaleko plaży było stanowisko mant i rekinów – a przy plaży pływały żółwie – cholernie szybkie zresztą (jak na żółwie) Bali       Kolejnym zadaniem, jakie sobie założyliśmy było zrobienie testów wody. Bali Bali Do Indonezji wybraliśmy się wyposażeni w zestaw testów/mierników wody i światła aby “skalibrować” je do prawdziwych warunków, w jakich przetrzymywane są koralowce w naturze. Wnioski po przeprowadzeniu doświadczenia były dosyć zaskakujące. Tu właśnie spotkało mnie największe zaskoczenie: woda była pobierana z różnych miejsc, testy wykonywane naprawdę dokładnie, zakładając więc, że Salifert przekłamuje, możemy takie “przekłamane” wyniki starać się utrzymywać w swoich akwariach. 1. Twardość wody Bez względu na miejsce pobierania wody – wyniki oscylowały między 6.7 a 7.0 2. Wapń – tu także spore zaskoczenie – wyniki między 340 a 365mg/l. W trakcie rozmów z właścicielami farm dowiedziałem się, że w sytuacji gdy przenoszą koralowce do zbiorników przed transportem – i są one tam przetrzymywane nawet dosyć długo – NIGDY nie uzupełniają wapnia. Zauważyli że przy wzroście wapnia powyżej 400mg/l – koralowce miały tendencję do utraty kolorów(!) 3. Azotany – zero. 4. Fosforany – i tu największe zaskoczenie. Wyniki robione małą hanką – wynosiły między 0.09 a 0.16! Odczyt wody bez odczynnika wskazywał na 0.00 – więc robiąc testy kilkukrotnie z tej samej wody – wyniki różniły się czasem o 0.03mg/l . Nie wiem czym to wytłumaczyć – z informacji które otrzymałem wynikało że zimny prąd niesie ze sobą duże ilości pożywienia, stąd też mocniejsze wybarwienie koralowców znajdujących się w morzu po stronie południowej – ale z drugiej strony w setkach publikacji możemy spotkać się z informacją o tym, że poziom 0.1mg jest granicznym poziomem dla koralowców SPS.. Drugim aspektem, o którym już wspomniałem jest temperatura wody – jak widać nawet te 1.5 stopnia (czyli do 23.5) ma znaczący wpływ na wybarwienie/wzrost koralowców. Z ciekawostek dodam, że w wielu miejscach na plaży, szczególnie tam gdzie skały wchodzą do wody spotkać można wiele “kałuż”, w których temperatura wody przekracza na pewno 30 stopni (35?) i bezpośrednio pod słońcem rosną różne gatunki koralowców LPS – jak np. ta Favia.   21Niestety – można także spotkać takie obrazki – jak wykonana w hotelu ściana z żywej skały i koralowców Tubipora musica 22Jednak trzeba przyznać – świadomość tutejszego społeczeństwa o skarbie który posiadają jest coraz większa – i to cieszy… Nasza „wyprawa” dobiegła końca. Doświadczenie oraz kontakty, jakie udało nam się zdobyć podczas tej podróży owocują do dzisiaj. Wrażenia – oczywiście bezcenne, widoki – zapierające dech w piersiach i w głowie jedna myśl – powrócić tam ponownie….   [fb_button]

Tubastrea

Tubastrea

[fb_button]

 Przedstawiamy kolejną część cyklu artykułów opisujacych dokładniej popularnych mieszkańców akwarium morskiego. Cykl powstał przy współpracy z Digital-Reef. Copyright (zdjęcia i tekst) – John Clipperton www.digital-reefs.com. Niniejszy cykl ukazywał się w magazynie Marine Habitat pod tytułem “Your Ultimate Species Guide”

Tubastrea

TubastreaŚrodowisko naturalne:

Gatunki z tego rodzaju, są całkowicie odmienne od tych, które zwykle widujemy. Różnica polega na tym, że są to gatunki a symbiotyczne co oznacza, że nie zawierają one Zooxantelli w swoich tkankach jak inne korale. To oznacza, że korale te nie dostają energii z procesu fotosyntezy. Zamiast tego, ich całkowitym pożywieniem jest pokarm zdobyty za pomocą ramion. W naturze oznacza to, że korale te gromadzą się w zacienionych miejscach, gdzie woda bogata jest w zooplankton. Najczęściej są to górne części grot i nawisów skalnych, gdzie korale wisząc polipami w dół wyłapują niesiony prądem zooplankton.

Hodowla:

Pomimo, że korale te nie potrzebują do życia światła, doskonale sobie radzą w silnie oświetlonych miejscach. W akwarium mogą być umiejscowione praktycznie w dowolnym miejscu, jednak zdala od tych bezkręgowców, które mogą je uszkodzić. Dobrym pomysłem jest umiejscowienie Tubek w miejscu z łatwym dostępem, ponieważ korale te wymagają regularnego karmienia prosto do polipów.

 

Zdrowa kolonia powinna wyglądać na „pulchną” nawet przy wciągniętych polipach. Kielichy sprawiają wrażenie, że polipy się w nich nie mieszczą tworząc jakby pulchne poduszeczki. Koral powinien zareagować na pokarm w ciągu kilku minut wystawiając polipy. Jeśli kielichy mają zapadnięte polipy odsłaniające szkielet, a koral nie reaguje na podawany pokarm, świadczy to o bardzo złej kondycji Tubki. W ten sposób łatwo określić stan korala przed kupnem. Istnieją też techniki, które dają szanse na odratowanie zagłodzonego korala. Polegają na kąpielach w wodzie akwariowej z dodatkiem drobnego pokarmu i aminokwasów. Kąpiele należy przeprowadzać codziennie, aż do uzyskania reakcji korala na pokarm. Często jednak też się zdarza, że koral pod wpływem stresu nie otwiera się powoli. Należy wtedy na poł godziny przed głównym karmieniem „odmuchać” go rozmoczonym pokarmem w proszku np. Cyklopeeze. Kiedy polipy się wysuną można je karmić bezpośrednio za pomocą pipety.

 

TubastreaPokarm dla Tubastrea sp powinien zawierać sporo białka (mysis, artemia, kryl). Powinien być na tyle duży, aby koral mógł go łatwo pochwycić i na tyle drobny aby mógł być łatwo połknięty w całości. W przeciwnym razie ryby będą wyrywały pożywienie z polipów. Takie karmienie powinno być stosowane regularnie co dwa trzy dni do czasu, aż koral nabierze sił. Drobne, ale częste karmienia są lepsze niż rzadkie, ale obfite. Dobrym pomysłem, jest umiejscowienie Tubek przy dnie w spokojnym, ale wyraźnym prądzie wody. Wtedy koral w nocy będzie łapał organikę zawieszoną w wodzie. Prąd wody chroni też tkankę korala przed osadzaniem się detrytusu. Który może powodować cofanie tkanki. Ważne, aby Tubastrea nie stała w zbyt silnym prądzie. Jej polipy muszą delikatnie falować, ale nie mogą być łamane przez za szybko płynącą wodę.

 

Jak już wspomniałem wyżej, jednym z największych problemów karmienia bezpośredniego jest to, że ryby, kraby i krewetki bardzo chętnie wyrywają niepołknięty pokarm z polipów. To często wymaga podwojenia ilości pokarmu co nie pozostaje bez wpływu na jakość wody. Kilka sposobów na uniknięcie tego typu problemów to karmienie Tubek w pływającym pojemniku, przykrycie tubki odciętym fragmentem butelki po Coli lub karmienie w ciemnościach przy czerwonej latarce.

 

Do rodzaju Tubastrea należy kilka spotykanych w handlu gatunków. Są to: Tubastrea aurea, Tubastrea coccinea, Tubastrea faulkneri oraz Tubastrea micrantha. Jest jednak bardzo trudno określić gatunek ze stuprocentową pewnością bez dokładnego badania szkieletu. Jak widać na zdjęciach istnieje sporo odmian barwnych wśród gatunków Tubastrea. Najpopularniejsze to różne odcienie koloru żółtego i pomarańczowego. Kolory tkanki na szkielecie też występują w odcieniach żółci, pomarańczy i różu. T. micrantha może występować w odmianach brązowej, ciemnoczerwonej lub zielonej. Istnieją też odmiany rozgałęziające się. Są one trudniejsze do utrzymania, wymagają silniejszego przepływu wody i codziennego karmienia. Ogólnie gatunki z rodzaju Tubastrea, są stosunkowo łatwe do utrzymania, jednak dużej cierpliwości i zaangażowania akwarysty, dużo większej niż inne korale. Dlatego jeszcze przed kupnem trzeba się zastanowić „Czy ten koral jest akurat dla mnie?”

[fb_button]

Translate »