Spokojnie – to tylko cyjano
Wstęp do wstępu
W ciągu ostatniego tygodnia dostałem kilkanaście zapytań o to, jak poradziłem sobie z zakwitem cyjano w moim nowym akwarium. Poniżej napiszę jakie kroki poczyniłem i jakie były ich efekty. Chciałem jednak zauważyć, że nie jest to żadna nowa metoda ani coś rewolucyjnego. Wszystko, co zrobiłem, aby skutecznie pozbyć się cyjano, jest już opisane i jest podstawową wiedzą akwarystyczną. Ja tylko przeanalizowałem kilka popularnych rad dopasowując je do mojego zbiornika w kolejności, która zapewne była losowa, ale która bez wątpienia wpłynęła na efekty. Zaznaczam jednak, że nie wiem (a właściwie to nawet wątpię) czy ta metoda zadziała w każdym akwarium.
Wstęp
Zgodnie z obietnicą robię uaktualnienie swojego dziennika z nastawieniem na opis mojej, jak dotąd zwycięskiej walki z cyjano. Minęło dokładnie dwa miesiące od czasu zalania akwarium i śmiało mogę powiedzieć, że zgodnie ze starą szkołą akwarystyczną dałem zbiornikowi dojrzeć. Więcej szczegółów z zakładania tego zbiornika znajdziecie w tym wątku. Dla leniwych, w skrócie napiszę co i jak.
Stare akwarium – prawie 1000L w obiegu musiałem kompletnie zlikwidować i minęło jakieś 18 miesięcy zanim postawiłem nowe. Nowe w tym wypadku oznacza gotowy system Red Sea Reefer 425XL. Producent chyba liczył pojemność systemu po zewnętrznych wymiarach, bo do akwarium nijak nie wejdzie 425litrów, ale to już szczegół. Przynajmniej zewnętrzne wymiary są zgodne ze specyfikacją i akwarium idealnie pasuje mi tam gdzie miało być.
Tym razem akwarium będzie (już jest J) domem głównie dla miękkasów i LPSów oraz sporej ilości makroglonów na DSB – wszystko w jednym zbiorniku. Na luzie, bez nastawienia na kolory i aptekarskiego dozowanie kropelek. Ma być naturalnie, bez spinek i ma się bujać J.
Akwarium prowadzę na produktach Marine Power firmy Tropical Sól Marine Power Reef Base, którą używam zaprojektowana była właśnie dla młodych systemów, żeby ułatwić i złagodzić proces dojrzewania.
Akwarium wystartowałem na suchym piasku i żywej skale, która od kilku lat leżała… w ogrodzie na skalniaku. Poprzedni właściciel skały zapewniał mnie, że żadnych nawozów ani pestycydów nie stosował. Skała rzeczywiście była żywa, bo miała pełno stonóg i wszelkiego innego robactwa, ale zanim trafiła do akwarium przeszła intensywny proces mycia i dojrzewania w kontenerze. Dopiero, gdy nie oddawała żadnych azotanów i fosforanów włożyłem ja do akwarium.
Przez pierwsze dwa tygodnie w akwarium nic się nie działo. W każdym razie nic, co mogłem zobaczyć wpatrując się w moje nowe szkło. Azotany po 2 tygodniach były około 5mg/L. Fosforany sięgnęły 0.35mg/L. Przez ten czas świeciłem na maxa nie więcej niż dwie godziny dziennie.
Żeby wspomóc dojrzewanie, w zaprzyjaźnionym sklepie poprosiłem o pół litra mułu z najbardziej zapyziałego sumpa. I rzeczywiście, po paru dniach białe do tej pory skała i pasek wyraźnie pociemniały, aby po kolejnych kilku pokryć się zielonym i gdzieniegdzie brązowym „pyłem”.
No to mamy okrzemki – pomyślałem i jednocześnie wydłużyłem świecenie z jednej do 3 godzin na dobę – ciągle na maxa. Plaga nie plaga, ale głodzić jej nie będę J
Po tygodniu okrzemki wyraźnie zrezygnowały. Piasek i skała jeszcze bardziej pozieleniały, choć nie były niczym porośnięte. W tych zielonych miejscach na piasku, jego wierzchnie ziarenka były wyraźnie sklejone, ale łatwo się kruszyły, gdy mieszałem piasek długą łopatką.
W tym czasie do akwarium trafiły pierwsze makroglony. Były to maciupkie szczepki popularnych odmian morskich. Niestety nie wszystkie mi się przyjęły, ale winię za to zimną noc, bo glony przyjechały do mnie kurierem.
Z punktu widzenia samego dojrzewania nic się nie zmieniło. Po trzech tygodniach zero plag i tylko zielony nalot na skale. Szyby czyściłem co drugi dzień, ale chyba bardziej z nudów niż z konieczności. W kolejny weekend pojechałem nad Morze Północne i przywiozłem krzak jakiejś odmiany morszczynu. W sumie nie miałem żadnego doświadczenia akwarystycznego z tym glonem. Pomyślałem jednak, że najwyżej wyrzucę, ale przynajmniej zaszczepię jakieś bakterie.
W sumie się udało w 100%, bo zaszczepiłem cyjanobakterie. Dosłownie już w ciągu kolejnych dwóch-trzech dni zielonkawa do tej pory skała i piasek, zaczęły dostawać ciemne placki, które po krótkim czasie zamieniały się w bordowy kożuch znany wszystkim morszczakom. Nie mam pewności czy to cyjano przyszło razem z morszczynem. Możliwe, że to zbieg okoliczności – w końcu moje akwarium dojrzewało i wcześniej czy później etap cyjano by nastąpił.
Myślę sobie „nie pierwsze cyjano w moim życiu i pewnie nie ostatnie. Samo przyszło to i samo pójdzie. Cyjanobakterie ogólnie, albo się nie przejęły, albo chciały udowodnić, że jednak sobie nie pójdą. Mnożyły się jak głupie. Pod koniec pierwszego miesiąca mamy remis. Ja się nie przejmuję a cyjano rośnie na potęgę. Skała, piasek i większość makroglonów pokryte jest bordowym kożuchem cyjanobakterii.
Na początku żona dyplomatycznie omijała temat akwarium, a ja z miną twardziela jakby nigdy nic mówiłem: „spokojnie – to tylko cyjano – przynajmniej pasuje kolorem do tapicerki mebli. Jednak, gdy na cyjano pojawiły się brązowe gluty dinoflagellata, postanowiłem, przy okazji podmiany odciągnąć co większy kożuchy, bo biedne glony pod spodem nie dostawały światła.
Pozbyłem się większości glutów ze skały. Na piasku trochę zostało, bo nie chciałem odciągać zbyt dużo samego piasku, ale ostatecznie akwarium trochę przejaśniało.
Następnego dnia po pracy, zbiornik wyglądał tak jakbym poprzedniego dnia w ogóle nie robił podmiany. Przykręciłem sporo światła na lampie zostawiając praktycznie sam niebieski kanał. Ten manewr w dużym stopniu ograniczył tempo przyrostu.
Co do parametrów wody, to azotany w zasadzie spadły do niewykrywalnych testem Saliferta, natomiast fosforany spadły do 0.2 mg/L, ponieważ w międzyczasie dodałem do filtra przepływowego PhosGuardu. Przez kolejne dwa tygodnie nie czyniłem żadnych konkretnych zmian. Dolewałem regularnie bakterii, podbijałem azotany do 0.5mg/L i świeciłem na niebiesko na „pół gwizdka”.
Wysyp cyjano to normalny etap dojrzewania akwarium morskiego. Jest efektem dysproporcji pomiędzy azotanami, fosforanami i organiką w akwarium. Wiem, że istnieją skuteczne preparaty do pozbycia się cyjano. Niestety używanie ich podczas dojrzewania akwarium jest błędem, bo uniemożliwia wytworzenie się równowagi biologiczno chemicznej. Dojrzewanie akwarium można porównać do nabierania odporności u małego dziecka. Im bardziej jest „chronione” przez rodziców antybiotykami tym de facto staje się mniej odporne na choroby.
Tu polecam zapoznanie się z tekstem pt – „Cyjano – plaga prawie doskonała”, w którym przedstawiam więcej informacji na temat tej plagi. Znajomość paru cech cyjanobakterii pomoże zrozumieć mechanizm walki z nimi, który u mnie zadziałał.
Cyjano – cisza przed burzą
Pewnego dnia, około szóstego tygodnia postanowiłem podjąć aktywna walkę z cyjano. Poniżej w punktach opiszę – względnie chronologicznie – czynności, które według mnie miały wpływ na pozbycie się cyjano (szósty tydzień od zalania) i stanowią niejako tło całej historii.
1 – pozwoliłem na to, żeby przez kilka tygodni (około 3) cyjano panoszyło się po akwarium.
2- kilka razy (może ze trzy) je odciągałem – głównie ze skały i makroglonów.
3- Przez niecałe dwa tygodnie (może 10 dni) świeciłem niebieskim kanałem LED na jakieś 40-50%.
4 – od dobrego miesiąca podawałem bakterie Microbelift Special Blend (te cuchnące)
5 – azotany musiałem podbijać do poziomu 0.5 – 1mg/L ze względu na to, że glony mi bielały. Bez dozowania w ciągu kilku godziny były zerowe.
6 – poziom fosforanów oscylował w okolicy 0.2mg/L
7 – w sumpie miałem od kilku tygodni sporą ilość węgla aktywnego
8 – w akwarium nie ma żadnych ryb.
9 – w akwarium jest sporo makroglonów i kilka korali miękkich.
10 – cyrkulację ustawiłem na maxa
Cyjano – strategia walki
Moja walka z cyjano oparła się o trzy założenia.
– bez fosforanów cyjano padnie
– zwiększenie konkurencji biologicznej ograniczy ekspansje cyjano
– cyjanobakterie odżywiają się samożywnie (fotosynteza) i odcięcie ich od światła, hamuje ich rozwój (i wręcz je zabija). Bakterie SpecialBlend nie potrzebują swiatła w związku z tym w ciemnościach będą miały przewagę nad cyjano – (i tu nie miałem racji, bo okazało się, że jednak kilka szczepów bakterii SpecialBlend korzysta z fotosyntezy – stąd fioletowy osad na butelce)
Po pierwsze na suchym piasku i martwej skale, jest bardzo mało materii organicznej, która „duszona” przez cyjano odżywia je fosforanami. A że fosfor jest pierwiastkiem niezbędnym do życia, postanowiłem wyzerować fosforany. W tym celu do jednego filtra wsypałem na oko z 300gr Phosguardu, a do drugiego podobna ilość RowaPhos. 600gr na jakieś 400L wody to bardzo dużo. W zasadzie w ciągu godziny fosforany spadły do zera. Myślę, że niemalże natychmiastowy deficyt fosforanów osłabił cyjanobakterie.
Po drugie na suchym piasku brak jest organizmów, które konkurują z cyjano o pokarm. Dzięki temu cyjanobakterie panoszą się bez problemów. Co z tego, że od kilku tygodni dolewam bakterie do akwarium, jeśli kożuch cyjano uniemożliwia bakteriom osiedlenie się na piasku. Postanowiłem wzruszyć dno tak, aby cyjano zostało zasypane piaskiem a następnie wstrzyknąć bakterie w piasek. Tym sposobem cyjano w dużym stopniu zostałoby odcięte od światła jednocześnie będąc narażone na bakterie, które nie korzystają z fotosyntezy. Kilka centymetrów pod powierzchnią piasku cyjano miałoby niekorzystne warunki, więc bakterie SpecialBlend zyskałyby przewagę.
Wstrzyknąłem około litra płynu (250ml bakterii plus 750ml wody) w piasek w akwarium.
Tego wieczoru czytając o bakteriach SpecialBlend szybko zorientowałem się, że popełniłem błąd w założeniach. Jednak purpurowy kolor w butelce z bakteriami powinien mi zasugerować, że przynajmniej część szczepów bakterii z preparatu Microbe Lift jest samożywna. Gdy się zorientowałem, następnego dnia kupiłem MicroBacter firmy Brightwell i powtórzyłem proces.
W zasadzie efekt był piorunujący – jakbym użył „Chemi Clean” – następnego dnia resztki farfocli cyjanobakterii przyczepione gdzieniegdzie do substratu były koloru kawy z mlekiem. A następnego dnia nie było po nich śladu. Co ciekawe, cyjano poblakło i w duzym stopniu znikło również ze skał. Nie bardzo sie spodziwalem takiego efektu i przyznaję, że nie mam zdjęć “przed i po” tych samych miejsc.
Zaraz potem dopaliłem światło na maxa, aby makroglony wyciągnęły z wody ewentualne pozostałości po cyjano w postaci azotanów. Jednocześnie ustawiłem odpieniacz na mokro, aby pozbyć się organiki z wody.
To było dwa tygodnie temu. Od tego czasu lampa chodzi na pełnym spektrum, a po cyjano nie ma śladu.
Podsumowanie
Najprościej byłoby powiedzieć, że nie ważne, co zadziałało ważne, że cyjano zginęło. Na pewno jednak cały ten proces był skuteczny ze względu na niemalże natychmiastowy efekt i dlatego nie sądzę, że to zbieg okoliczności. Myślę, że dwa główne czynniki, które zlikwidowały cyjano to gwałtowne zbicie fosforanów oraz dodanie dużej ilości bakterii i pomimo pomyłki w założeniach, to myślę, że nie bez znaczenia było właśnie użycie cuchnących bakterii od Microbe Lift. Może właśnie ten siarkowodór przyczynił się do zabicia cyjano? Kto wie? I przyznam, że mimo, że wygląda to tak jakbym to zaplanował, to nie spodziewałem się takiego efektu. Wszystko to było trochę robione na zasadzie: „a co by było gdyby…?”
Na jedno pytanie nie umiem odpowiedzieć. Mianowicie, nie wiem czemu cyjanobakterie zniknęły również ze skał i ścian akwarium. Czy to ta ilość pożytecznych bakterii? Czy może ten siarkowodór z produktu Microbe Lift? Nie mam pojęcia i w sumie nie bardzo chcę mieć okazje na ponowne przeprowadzenie mojego eksperymentu. Liczę na to, że cyjano zniknęło na dobre.
Tak jak napisałem na początku, nie jest to żadna rewolucja, choć przyznaję, że efekt mnie zaskoczył. Myślałem, że będzie dużo trudniej.
Metoda zapewne nie zadziała za każdym razem, bo i geneza zakwitu cyjano będzie inna w każdym akwarium. To jednak tylko potwierdza, jak ważna jest stabilność biologiczna w akwarium.
Mam nadzieje, że przyda się Wam opis mojej zwycięskiej, choć trochę przypadkowej walki z cyjano. Korzystajcie, modyfikujcie i dzielcie się spostrzeżeniami.
Pozdrawiam,
Bartek Stańczyk