pterapogony

 

 

Nie wiem czy pamiętacie, ale jakieś dwa miesiące temu na forum Nano-Reef  pytałem o Pterapogony. Pewnie nie, bo ja sam o tym zapomniałem. To znaczy, nie zapomniałem, ale moja para kardynałków trze się teraz regularnie, więc jakby stało się to norma. Samiec ciągle trzyma ikrę w pysku i chyba dlatego przestałem na to zwracać uwagę. Nigdy też nie starałem się odchować młodych. Ot, mówiąc okrutnie, traktowałem ich tarło, jako źródło odżywczego pokarmu dla innych ryb. A nawet jeśli nie to filtry, pompy czy odpieniacz w zasadzie są jak granie w “Prince of Persia” na Extreme Level  – nie dało się przejść. 

Dzisiaj miałem pierwszą wolną sobotę od niepamiętnych czasów, kiedy byłem sam w domu i mogłem porobić coś przy akwarium, a mówiąc kolokwialnie – mogłem zrobić burdel w sumpowni bez wysłuchiwania, że chlapię, nie wycieram, nie sprzątam, hałasuję czy rozwalam wszystko na środku pokoju :)

Na siódmą rano odwiozłem żonkę na stację kolejową i miałem cały dzień dla siebie. Roboty się uzbierało sporo i tu nie chodzi nawet o zwykłe sprzątanie w sumie etc, ale o dokończenie elektryki. Ale pewnie wiecie jak to jest – prowizorki trwają najdłużej

Sump na kółkach to bardzo wygodna rzecz.

Będąc w tej komfortowej sytuacji, że sump mam na kółkach – zatrzymałem obieg, odłączyłem rury i wyjechałem ze wszystkim na środek pokoju (a jakże ). Nie dość, że mogłem swobodnie skończyć instalację, to i dostęp do sumpa miałem z każdej strony. Robota łatwa i przyjemna :)

Nie wiem czy też tak macie, ale sump zawsze jest dla mnie obiektem ciekawych obserwacji. Zwłaszcza ścianki i ten muł na dnie, które są pełne życia. Chociaż u mnie jakoś ten muł nie chce zaskoczyć (wiem wiem – akwarium jeszcze młode). Nie mniej jednak mam kilka rodzajów gąbek porastających setkami szyby sumpa, tysiące osiadłych rurówek i jakieś tajemnicze coś, co robi w mule dziwne wzorki. Dlatego zawsze jak mam okazję, z ciekawością obserwuje, czym mnie moje akwarium akurat zaskoczy. Z reguły to są banalne odkrycia, które już mnie nie rajcują jak kiedyś. 

W zasadzie to nawet dobrze nie usiadłem, a już byłem w szoku. Był to moment, bardzo przyjemny i satysfakcjonujący. Mógłbym nawet rzec taki akwarystyczny orgazm, gdyby nie to, że dominowało uczucie rozczulenia.

W komorze pompy patrzyło na mnie coś, co wyglądało jak oczy z płetwami. Natychmiast wiedziałem co to jest, bo ubarwienie tych oczu nie pozostawiało wątpliwości, że patrzę na kilkumilimetrowego pterapogona – Nie, nie była to larwa z pęcherzykiem żółtkowym; była to w pełni ukształtowana maciupka rybka.

W sumpie pływała maciupka rybka

Ogólnie przyjmuje się, że hodowla (w znaczeniu rozmnażanie i odchów) w głównym zbiorniku jest bardzo trudna, jeśli nie niemożliwa. Oczywiście, zdarzają się sytuacje, gdy np. znajdujemy narybek w kominie, ale to jest raczej rzadkość. Tak jak pisałem wyżej, pompy, filtry, skarpety, odpieniacze, a zwłaszcza inni mieszkańcy akwarium to dla narybku śmiertelne pułapki.

W moim mniemaniu, nie było szansy żeby odchować młode pterapogony bez konkretnych przygotowań i aktywnych działań w tym kierunku. Owszem, łatwy odchów w warunkach domowych byłby super chociażby dlatego, że każda ryba wyhodowana w niewoli to o jedna rybę mniej, którą akwaryści zabierają z zasobów naturalnych. Pterapogony zresztą nie uchodzą za ryby jakoś wyjątkowo trudne do hodowli i są rozmnażane komercyjnie. Tym bardziej zastanawia fakt, że w naturze te ryby są zagrożone wyginięciem.

Patrzyłem więc jak zaczarowany, jak malutki pterapogon pływa w sumpie, chociaż „pływa” to mocne nadużycie słowa, bo jak coś co składa się z pary wielkich oczu, do których są przymocowane cienkie i długie płetwy może pływać. Szarpało się to to, niezgrabnie walcząc o utrzymanie równowagi. Coś jak „Jezioro Łabędzie” tyle, że w płetwach nurkowych.

Charakterystyczną cechą narybku wielu ryb są nieproporcjonalnie duże oczy.

Zastanowiło mnie jakim cudem takie maleństwo przetrwało u mnie tak dlugo? No właśnie, a właściwie to jak długo? Sądząc po wielkości, to pochodzi z pierwszego tarła – czyli ma jakieś 6 tygodni (plus minus dwa tygodnie, bo tak jak pisałem wyżej, nie skupiałem się zbytnio na tym. W każdym razie młodych w akwarium nigdy nie widziałem. Samiec nie jadł i trzymał ikrę w pysku, a potem już jadł. Czy porzucił młode po wykluciu (czasami pterapogony tak maja)? A jeśli nie, to jak długo trzymał je w pysku? Ile sztuk się wykluło? Czy skitrowały się gdzieś w akwarium czy od razu zwiały do komina? Co jadły? I jak ostatecznie ten mały szczęściarz przetrwał te wszystkie śmiertelne pułapki w moim systemie.

U mnie rura łącząca akwarium z sumpem ma 9 metrów. Zakładam, że podróż z prądem była raczej bezpieczna z tym, że cała woda z akwarium idzie przez Innovitech Filter X – czyli taki Roller Mat – który znajduje się w sumpie. Otworzony mam co prawda mały zawór, który niby ma chronić zooplankton przed odfiltrowaniem. Nie bardzo wiem czy to działa na plankton, ale na pewno zadziałał na malutkiego pterapogona, który zamiast skończyć na włókninie filtracyjnej, tak oto trafił do sumpa.

Aaa, nie wspomniałem jeszcze, że część wody ze spływu idzie przez filtr z węglem. Jeśli prąd wody porwałby ja w bypass do filtra z węglem, to nie byłoby szans.

Po wydostaniu się z rollermata, na rybkę czekało kolejne niebezpieczeństwo – pompa odpowiedzialna za stałą wydmianę wody z zewnętrznym kontenerem. Tu również nasza dzielna rybka uniknęła zabójczego wirnika. Nie wiem jak długo siedziała w pierwszej komorze, ale w końcu musiała ulec silnemu prądowi wody i razem z nim trafiła do komory odpieniacza. Oj, nie musze chyba mówić, że zassanie przez odpieniacz zakończyłoby króciutki żywot małej rybki. Na szczęście małej rybce udało się uniknąć wirnika igiełkowego z odpieniacza, ale przyszłość ciągle nie była różowa.

Porwana przez prąd, trafiła do komory pompy powrotu. Komora ma jakieś 20cm20xcm i połowę z niej zajmuje pompa Jebao DC10000. To ta pompa odpowiada za obieg wody pchając ja 9 metrów pomiędzy sumpem, a zbiornikiem głównym. W komorze pompy są chyba największe wiry, bo cały przepływ wody kumuluje się w małej objętości. Nie wiem jak długo unikała pompy. Dzień, dwa, tydzień… Co by nie mówić, miała dużo szczęścia.

W ogóle pterapogony to bardzo interesujące ryby. Należą do rodziny Apogonidae, która charakteryzuje się między innymi tym, że większość gatunków jest aktywna po zachodzie słońca. I w zasadzie tylko Pterapogon kauderni – to gatunek z aktywnością dzienną. Drugą cechą jest to, że samce wielu gatunków z tej rodziny inkubują zapłodniona ikrę w pysku.

Rodzaj Pterapogon, to według informacji jedyny przedstawiciel tej rodziny, który opiekuje się narybkiem również po wykluciu. O ile jaja są trzymane bez przerwy, o tyle po wykluciu samiec daje młodym trochę popływać, a na noc czy tez w przypadku niebezpieczeństwa oferuje młodym schronienie w pysku J

Brzmi słodko, ale dla samca to niestety spora harówka. Wyobraźcie sobie, że podczas inkubacji ikry, samiec nie je przez trzy tygodnie, po czym ma tydzień-dwa na obżarstwo, bo już kolejna samica z haremu ma ochotę na zaloty. Co prawda natura przystosowała naszego samca do takiego trybu życia, ponieważ dała mu specjalne hormony, które podczas inkubacji ikry, hamują jego odczucie głodu. Co by jednak nie mówić, samiec musi mieć siłę na opiekę na ikrą, co w grupach haremowych, może być trudne. Znane są przypadki, że przez regularne tarło i brak dobrej jakości pokarmu, samce padały z głodu wycieńczone ciągłymi igraszkami z samicami.  

Wyciąłem środek butelki po wodzie mineralnej i z jednej strony zasłoniłem go drobną siateczką. (strzykawka dla porównania wielkosci)

Wracając do mojej historii… Na czym to ja skończyłem… Kiedy już ochłonąłem z wrażenia, zacząłem się zastanawiać co to dalej zrobić. Przecież nie zostawię bohaterskiej rybki na pożarcie pompie. Zresztą, chyba już bym nie mógł odpalić sumpa na nowo wiedząc, że tam mieszka rybka.

Plastikowym kubeczkiem wyłowiłem malca z sumpa i wstawiłem razem z pojemnikiem do małej kostki, którą trzymam nad sumpem. Kostka ma niecałe 30L, ale jest na wspólnym obiegu, tak więc woda ma identyczny skład.

Wróciłem do pracy z elektryką do akwarium. To zresztą temat na osobny wpis, ale powiem Wam tylko, że Smart Sockets z Amazona to genialna sprawa. W zasadzie wszystkie ważne urządzenia jak obieg, dolewka, podmianka etc, są na gniazdkach, które mogę obsługiwać z komórki. To się doskonale uzupełnia z prostym komputerkiem akwarystycznym od Aqua-Trend, który pilnuje pH, temperatury i Ballinga. Celowo zresztą zabrałem się za to już teraz, bo do końca roku akwarium ze względu na moje wyjazdy nurkowe, będzie przez miesiąc opierało się na technologii WiFi.

Robota mi jednak szła dość wolno, bo co chwila sprawdzałem czy to coś, pływające w kubeczku to rzeczywiście mała rybka. Koniec końców, uruchomiłem elektrykę i podłączyłem sumpa na nowo. Jednak ciągle zastanawiałem się co dalej, bo z jednej strony fajnie wyhodować własną rybkę, a z drugiej to jednak odpowiedzialność.

Po pierwsze: gdzie trzymać?

Do akwarium nie mogę go wpuścić, bo ledwo pływa i zapewne znów wylądowałby w sumpie o ile przeżyłby podróż. Mógłbym go trzymać w kostce, ale mam tam kilka dużych aiptasii, które bardzo chętnie pożywiłyby się rybką.

Na szybko co zrobiłem, to wyciąłem środek butelki po wodzie mineralnej i z jednej strony zasłoniłem go drobną siateczką. Butelka pływa w kostce, a maluch ma dostęp do świeżej wody.

Po drugie: czym karmić?

No tu jakby jest mniejszy problem, bo skoro pterapogon wyrósł na tym, co znalazł w wodzie to chyba nie ma problemu. Ale wiecie jak to jest, od momentu, gdy wiem o nim, jakoś nie mogę go zostawić jego na własnym garnuszku. Zresztą być może ta zawiesina, która jest w sumpie jest lepsza niż ta, co pływa w kostce. A może, dorósł i potrzebuje więcej jedzenia? Jakoś nigdy o tym nie myślałem, a pytania się piętrzą.

W warsztacie mam pracująca non-stop hodowlę fitoplanktonu, copepoda, wrotków i artemii, tak więc pokarmu mu nie zabraknie. Zresztą być może przeżył właśnie dlatego, że co chwila dolewam żywego pokarmu. Dostał już małe porcje wrotków, ale nie widziałem żeby jadł. Z tym, że nie wiem czy przy jego rozmiarze to się da zauważyć.

Pterapogon w butelcePo trzecie: co dalej?

Zakładając, że maluch urośnie i uzyska rozmiar dający mu bezpieczeństwo od innych ryb. Nie mam w planie posiadania kolejnego pterapogona. Płeć jest bardzo trudna do ustalenia po wyglądzie i jeśli to jest samiec, to prawdopodobne jest to, że obecny samiec nie dałby mu żyć. Jeśli to samica, to ogarnięcie kolejnej kobity może być ponad siły dla obecnego samca. Zapewne zostanie oddanie go do sklepu. Trochę żal, ale co robić. Na razie mieszka w pojemniku z butelki…

Właśnie mija doba od czasu, gdy go zobaczyłem (piszę „go” ale może to „ona”). I wstyd powiedzieć, ale nie wiedząc o maluchu w sumpie byłem jakby szczęśliwszy. Mówiąc kolokwialnie: nie miała baba kłopotu to znalazła rybkę w sumpie :D

Co chwila schodzę na dół popatrzeć, bo co by nie mówić, widok jest rozczulający. Patrzy na mnie swoimi wielkimi oczami jakby pytał: tata?

– Nie kochany, twój tata pływa w dużym akwarium z pyszczkiem wypełnionym twoimi siostrzyczkami i braciszkami. Ale nie wiem czy ich kiedyś ujrzysz, bo dzieli ich od ciebie podróż pełna śmiertelnych pułapek.

źródła: https://en.wikipedia.org/wiki/Banggai_cardinalfish

            

O Autorze Wszystkie posty

Bartek Stańczyk

Jestem pasjonatem mórz i oceanów już od czasów dzieciństwa, a edukacja w dziedzinie biologii morskiej pozwoliła mi na bardziej naukowe spojrzenie na typowe akwarium morskie.

Zostaw komentarz...

Translate »